poniedziałek, 19 grudnia 2011

CHolera,cholera...czy przypadkowo trafil mi obraz slepej bogoni Temidy przed oczy?Obraz ten tak wryl sie w moje spojrzenie,ze nic bardziej mnie nie wkurza niz to wlasnie...
Otoz 4 dni juz draluje po schodach z 7 pietra na parter i z parteru wzwyz... Faktem tym nieco ucieszona,gdyz wdrapywanie sie smialo zastapilo 30 minutowe cwiczenia.. Wejscie zajmuje juz jakies 6 minut.. Na piate wchodze spokojnie,do 6 mam ciezki oddech,na 7 ledwo sie wdrapuje,za to zejsc to maly pikus.. Obraz jednak zezwierzecenia ludzkiego wkurza mnie totalnie. Otoz osobnik jakis zupelnie niepodobny nawet do zwierzecia,bo zwierze broni sie przed owym postepowaniem,zalatwil swoja potrzebe w windzie,a ze weekend sie zblizyl,zadne sluzby porzadkowe sie nie pojawily... Za to odor totalny... Najgorzej z zakupami dralowac..
Poza tym i noc dzisiejsza nie byla wcale udana. Male dopiero co urodzone dzieciatko plakalo pol nocy,plakalo tak przerazliwie ,ze poprostu sluchac sie nie dalo. Nie to,ze mam cos przeciwko halasom sasiadow. Jednak fakt ten tak mnie zdenerwowal,gdyz biedne dziecko plakalo tak przerazliwie,a zaden osobnik dorosly nie wstawal do niego.Dziecko rownym placzem grzmialo tak 4 godziny. Zadnej odezwy rodzica,zupellnie jakby bylo samo w domu. Przestraszylam sie o 5 rano,gdyz dziecko nadal plakalo lecz glos zupelnie mialo wyczerpany. O 6:05 laskawie uslyszalam gramolacego mezczyzne,cos glosno mowil,potem trzasnal drzwiami. Odetchnelam,myslac,ze w koncu do biedaczka ktos sie ruszyl. Chyba dziecko ucichlo,chcac czy nie chcac,bo byla zupelna cisza,w oddali slyszalam ten sam placz,lecz juz zupelnie cichutki,zupelnie ochryply... 0 6:30 ktos wzial dziecko. To bylo oburzajace! Dziecko plakalo samo pol nocy! Faktem jest ,iz sytuacja nie zdarzyla sie poraz pierwszy.
-Moze oni tu tak maja,tak wychowuja dzieci..- stwierdzil slubny..
-Moze..ale ja nie zamierzam siedziec cicho jesli to sie powtorzy...
Slepa bogini Temida- bogini sprawiedliwosci,i jak tu  nie wkurzac sie na ludzka glupote?

sobota, 17 grudnia 2011

Swieta a co za tym idzie wielkie zamieszania.

Zblizaja sie Swieta,a moj zapal przypomina ..,no coz wlasciwei nic nie przypomina..bo wcale go nie ma..nie pali mi sie do niczego,do prezentow,do pracy,do nauki,do obmyslania menu dla ogolnie zaleznych od siebie czlonkow rodziny..nie pali mi sie do krecenia wlosow,do  wymuszania na sobie cwiczen,bo tak bardzo utrzymuje wizje siebie''wysportowanej''  i szczuplej 30 latki z dwojka dzieci,no tak,30 juz nie dlugo.. Moze dlatego jakos nie pali mi sie  do zakonczenia tegoz roku,ktory tak napraawde byl bardzo udany,zreszta kiedy nastaje ten czas, co roku mam wrazenie ,ze kazdy rok jest tworczy i wprowadza w zycie wiele wspanialego.. Teraz,chyba czas mi uplywa,w dodatku i slubnemu rowniez.. co widac po coraz czestszym niezadowoleniu ,kiedy to zmeczony, zdaje sie byc  nieco rozdrazniony...Przymykamy oczy...czy tak mialo byc,tak wygladac wszystko.. tak napewno tak,a przynajmniej najzupelniej podobnie...W dodatku ciagle mam wrazenie,ze nie daje z siebie wszystkiego,ze coraz bardziej powinnam sie wysilic,zrobic cos znaczacego i jeszcze,cos ..bo przeciez czas plynie,czas mlodosci.. No wlasnie,w aspekcje rozmyslan,spalam sie na starcie,chociaz dawniej mi sie to nie zdarzalo,bylam zawzieta i uparta,zazwyczaj wszystkiego czego sie podejmowalam zawziecie doprowadzalam do konca...Swieta,no wlasnie,byc moze wlasnie dlatego magia tego czasu gdzies mi umknela...
Z wielkiego zamieszania i obrazu co rocznego ''wymordowania '' w kuchni,by wszyscy byli zadowoleni,na koncu  odstrojenia sie i spojrzenia w lustro,ze przeciez mialam pomalowac wlosy,a co za tym idzie paznokcie, wklepywac co wieczor krem przeciwzmarszczkowy...
W tym roku postanowilam zrobic wszystko na odwrot,wszystko na opak,oczywiscie zaserwuje ulubiona rybe po japonsku oraz po grecku,Wigilia jest wigilja,. Jedno jest pewne potrzebuje troche dystansu. Tak to odpowiednie slowo. Dystansu,komforu,rozpieszczania,radosci,radosci,radosci...
Tak napradwe wszystko mam zaplanowane,wiem,w ktora strone mamy spogladac,wiem jak maja wygladac relacje w rodzinie,potrafie''wyczarowac cos z niczego','potrafie zrobic wiele rzeczy, doradzic komus jesli tej rady potrzebuje,wskazac co jest nie tak,jak mogloby byc. W tym roku spelnilo sie pare fajnych i znaczacych punktow,ktore byly wyraznymi celami. Dalsze czekaja na realizacje...
Wszystko mam zaplanowane,mniej lub bardziej,wszystko oprocz swojej wlasnej kariery pracy .
Nie spie dzis od 4 rano,a ze w koncu dorobilam sie wlasnej sypialni,moge zupelnie wlaczyc na luz,poza tym i maluchy nie sa juz zupelnie maluchami. Czytam dzis do 11,dopoki zoladek nie przewraca mi sie do gory nogami. Ostatnio strasznie mi doskwiera,zaczyna mnie skrecac,gdy mysle o sprawach wspomnianych powyzej. To tak na chandre...kawa,jakis zapomniany serial odnaleziny w necie,bo przeciez nic a nic nie mozemy zlapac sygnalu naszej polskiej tv tu na 7 pietrze. Potem telefon do mamy.. i do tesciowej...Jak fajnie ,ze mlody gra na gitarze za sciana ,chociaz to poprawia mi humor.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

''Bitwa Warszawska'' Jerzego Hoffmana w Tilburgu!

Wczoraj,a wiec 11 grudnia o godzinie 15:30 w Tilburgu w miejskim kinie mielismy przyjemnosc przebywac na wyswietlanym filmie Jerzego Hoffmana ''Bitwa Warszawska''. Na film prezybylo wielu znakomitych gosci oraz tworcy filmu m.in. producent Jerzy R. Michaluk oraz współscenarzysta obrazu, Jarosław Sokół.. Sala kinowa miala wypelnione wszystkie miejsca, film zostal przyjety z wielkim zainteresowaniem i dla wielu ogladajacych byl wspaniala lekcja historii o ''Cudzie nad wisla''.
Z pewnoscia obejrze go jeszcze raz.





„1920 Bitwa Warszawska" to wielki fresk historyczny o jednej z najważniejszych bitew w dziejach świata. To także jedna z pierwszych w Europie i pierwsza w Polsce, pełnometrażowa produkcja zrealizowana w 3D. Za kamerą stanął Jerzy Hoffman, nominowany do Oscara mistrz wielkich widowisk historycznych. Akcja rozpoczyna się w Warszawie, w 1920 roku. Jan (Borys Szyc), poeta i kawalerzysta, po otrzymaniu rozkazu wyjazdu na front polsko-bolszewicki, oświadcza się swojej narzeczonej Oli (Natasza Urbańska), aktorce teatru rewiowego. Ślubu udziela młodym ksiądz Ignacy Skorupka (Łukasz Garlicki). Podczas walk Jan trafia do niewoli. Jego los leży w rękach czekisty Bykowskiego (Adam Ferency), który ucieleśnia okrutne oblicze bolszewickiej rewolucji. Historia znajdzie finał w wielkiej bitwie, która na zawsze odmieni nie tylko losy Jana i Oli, ale całej dwudziestowiecznej Europy. Obok bohaterów fikcyjnych na ekranie pojawiają się także postacie historyczne: marszałek Józef Piłsudski (Daniel Olbrychski), generał Tadeusz Rozwadowski (Marian Dziędziel), pułkownik Wieniawa-Długoszowski (Bogusław Linda), a także Włodzimierz Lenin i Józef Stalin. Reżyserowi udało się odtworzyć atmosferę lat 20. ukazując wielki patriotyzm i heroiczny wysiłek pokolenia naszych przodków.






Dziekujemy Polskiej Polonii za organizacje i za udostepnienie nam mozliwosci obejrzenia filmu!






Tworcy filmu odpowiadali na pytania publicznosci.











środa, 23 listopada 2011

Dzis naokolo szadz i powietrze strasznie geste,nie przedostaje sie nic w odleglosci dwoch metrow..
Mgly,mgly,mgly ...listopad

   
listopadowo
nam stuknie niedlugo kolejny wieczor
w zatroskanych ustach obmowic
wszystko co wazne

niezbyt poubierane ladnie slowa
w artystycznym nieladzie
czlowiek do doskonalosci jakoby
bardzo mu daleko

z doskonaloscia udaje ze za pan brat
gdy rozczochrane wlosy
guziki poodpinane i kapcie gdzies pogubione
z kolejna filizanka kawy sie zaprzyjaznia

tak milo w literkach
one wciaz tancza wciaz uwielbiaja
biegac w kozakach po trzeszczacym sniegu
i mrozie

lecz juz za horyzontem wypatruja
slonecznego nieba
nie ladnie tak oszukiwac swoje wlasne ja
niedoskonalosci
                                Josno.

niedziela, 13 listopada 2011

Ukochane polskie zdania.




                              Kurcze,nie dziwią mnie już zachowania obcojęzycznych ludzi... śmieszne miny,śmieszne odpowiedzi czy witania,ale śmieszne tylko z mojego,pewnie zwężonego punktu widzenia.
Wcale mnie nie dziwią ubiory,turbany na głowach,wytatuowane całe ciała,długie i jaskrawe sukienki sułtanów,ciemne ubiory i zakryte twarze i nogi kobiet,których ogrom na około wszędzie...
Nic mnie już nie dziwi,przyzwyczaiłam się totalnie do wesołych min Holendrów,do rozgadanych ciemnoskórych,do tureckich rodzin,którzy nie zwracają uwagi na nic i na nikogo,do Polaków,którzy szeptają coś między sobą i spoglądają nieufnie...
Do tysięcy rowerów pojawiających się dosłownie wszędzie,do matek,które potrafią pomieścić na jednym rowerze czworo dzieci...Do holenderskich dzieci,które mimo minusowej temperatury rano przed lekcjami,zajadają ze smakiem lody... skaczą po murach,kopią piłki gdzie popadnie,zaczepiają się na wzajem,a wiosna skaczą z mostków prosto do rzeczki,do 6 latków,którzy wędrują z wędkami na ryby,i do 13 -latków,którzy wielce zakochani trzymają się za ręce i całują na spacerze...
Kurcze,w ogóle nie zwracam już na to uwagi,no bo właściwie po co,kraj jak kraj,wielkiego luzu,wielkiej tolerancji,ludzie jak wszędzie,zachowań jest tyle ilu ludzi na świecie,mam wrażenie,ze tutaj nikt ich nie tłumi,każdy jest sobą,każdy czuje się dobrze. Czas jakby szybciej płynie lecz spokojniej,bez wielkich ceregieli i nerwów. Wtapiamy się w to wszystko,bo uczymy się integracji z mieszkańcami,rozmów z nimi i obcowania. jednak jeśli chodzi o religie czy kulturę i obyczaje danych przedstawicieli swojego kraju,to jasne każdy rozumie,każdy ma prawo do swoich wyznań,przekonań a co najważniejsze do pielęgnowania własnej kultury narodowej.

Holenderska Pani logopeda,której skrupulatnie próbowałam wytłumaczyć,że w naszym języku znajdują się literki:ś,ć,ą,ę,sz,sz,ż..,wielce rozbawiona ,gdyż nie mogła ich wymówić,mówiła,iż absolutnie,absolutnie muszę uczyć swojego syna poprawnie wymawiać po polsku,gdyż to nasz ojczysty język,i w domu właśnie musimy po polsku rozmawiać.No tak,przecież ja to wszystko wiem,bo inaczej się nie da,skoro mi holenderski to trzeba młotkiem wbijać..(no i w domu też tak wygląda ,bo właśnie syn śmieje się ze mnie do rozpuku,gdy próbuję coś z siebie po holendersku wymóżdżyć,no i wymądrza się wielce,że dla niego to proste bardzo..) A do pisania polskich literek to jakoś nie ma zapału się zabrać..

Przyzwyczaiłam się i jeszcze bardziej muszę się przyzwyczajać do innego pisania zdań,wyrażania swoich myśli,wymawiania innym dialektem i akcentem własnego zdania, chyba bardziej stanowczym i dosadnym.
Kurcze,a ja tak bardzo kocham nasz język polski.
To właśnie Holendrzy uczą swoje dzieci od najmłodszych lat ekspresji,własnego zdecydowanego wyrażania zdań i decydowania w życiu co jest dla nich najlepsze,bez przejmowania się tym,co myślą inni,nawet jeśli czasem nam Polakom te zachowania wydają się strasznie ogłupiałe,a dzieci jakieś nadpobudliwe,które mają dziesiątki pomysłów na minutę...


                                                         

czwartek, 3 listopada 2011

Ze starego pamiętnika.

http://www.youtube.com/watch?v=kYWfUm_AKiM


Miałam jakieś naście lat ,wypisywałam mnóstwo zdań,ciekawe przysłowia,cytaty, w końcu z latami piękne afirmacje. Wiecie jak to jest, rozmarzona nastolatka,ciągle za czymś tęskniąca,choć nie wiadomo za czym,za tajemniczością życia ,za czarem wielbienia wszystkichj dni...
Przegladając  stare pamiętniki znalazlam fajne spostrzeżenia .Być może kogoś zainspirują w tym świecie,w którym czasem tak trudno sie odnalezć. A ponieważ dawno o nich zapomniałam,warto byłoby je tu przytoczyć;
Dla Kobiet przede wszystkim,choć nie tylko,bo dla szlachetnych, chętnie ciągle mile widzianych facetów,przy naszym boku:

-BĄDZ WDZIĘCZNA.
-ZACZYNAJ I KOŃCZ KAZDY DZIEŃ MODLITWĄ,MEDYTACJĄ,REFLEKSJĄ LUB -AFIRMACJĄ.
-SPĘDŻ GODZINĘ DZIENNIE W SAMOTNOŚCI.
-UPRASZCZAJ ŻYCIE.
-UTRZYMUJ PORZĄDEK W DOMU.
-NIE PLANUJ ZBYT WIELU SPOTKAŃ.
-STARAJ SIE O REALNE TERMINY.
-NIE OBIECUJ,GDY NIE MOŻESZ DOTRZYMAĆ.
-MIEJ ZAWSZE DODATKOWE PÓŁ GODZINY NA TO ,CO ROBISZ.
-TWÓRZ SPOKOJNĄ ATMOSFERĘ W DOMU I W PRACY.
-KŁADZ SIE DO LÓŻKA O 9 DWA RAZY W TYGODNIU.
-MIEJ ZAWSZE PRZY SOBIE COŚ INTERESUJĄCEGO DO CZYTANIA.
-ODDYCHAJ-GLĘBOKO I CZĘSTO.
-PORUSZAJ SIĘ- CHODZ,TAŃCZ,BIEGAJ,UPRAWIAJ SPORT,KTÓRY LUBISZ.
-PIJ DUZO CZYSTEJ ,ZRODLANEJ WODY.
-JEDZ TYLKO WTEDY,GDY JESTEŚ GŁODNA.
-JEŻELI CI NIE SMAKUJE,NIE JEDZ.
-BĄDZ ZAMIAST ROBIĆ.
-JEDEN DZIEŃ W TYGODNIU PRZEZNACZ NA ODPOCZYNEK I ODNOWĘ.
-CZĘŚCIEJ SIĘ ŚMIEJ.
-DOGADZAJ ZMYSŁOM.
-ZAWSZE WYBIERAJ WYGODĘ.
-JEŻELI CZEGOS NIE LUBISZ,ŻYJ BEZ TEGO.
-POZWÓL MATCE NATURZE ZADBAĆ O CIEBIE.
-NIE ODPOWIADAJ NA TELEFONY PODCZAS OBIADU.
-PRZESTAŃ STARAĆ SIE DOGADZAĆ KAŻDEMU.
-ZACZNIJ DOGADZAĆ SOBIE.
-TRZYMAJ SIĘ Z DALEKA OD LUDZI NEGATYWNIE NASTAWIONYCH DO ŻYCIA.
-NIE TRWOŃ SWOICH CENNYCH BOGACTW:CZASU,ENERGII,EMOCJI.
-DBAJ O PRZYJAZNIE.
-NIE BÓJ SIĘ SWOICH PASJI.
-PODCHODZ DO PROBLEMÓW JAK DO WYZWANIA.
-SZANUJ SWOJE ASPIRACJE.
-WYZNACZ CELE MOŻLIWE DO OSIĄGNIĘCIA.
-ROZKOSZUJ SIĘ PIĘKNEM.
-USTAL GRANICE.
-ZA KAŻDE ''TAK'' NIECH BĘDZIE ''NIE''.
-NIE MARTW SIĘ ,BĄDZ SZCZĘŚLIWA.
-PAMIĘTAJ,ŻE SZCZĘŚCIE JEST ŻYWYM UCZUCIEM.
-ZAMIENIAJ BEZPIECZEŃSTWO NA POGODĘ DUCHA.
-DBAJ O DUSZE.
-PIELĘGNUJ MARZENIA.
-OKAZUJ MIŁOŚĆ KAŻDEGO DNIA.
-SZUKAJ PRAWDZIWEGO JA,AŻ JE ZNAJDZIESZ.



''W tym Świecie bez spokojnych zakątków,nie ma łatwych ucieczek..ze zgiełku,ze straszliwego zamieszania.''
                                                                                           Salman Rushdie


ZAPRASZAM DO ZAKUPU MOJEJ KSIĄŻKI: ''Wiersze i Szkice''.
PISZCIE: asia.st6@wp.pl

środa, 2 listopada 2011

            ''...   Na co są potrzebne – pytało pacholę –
Trójkąty, czworoboki, koła, parabole?
Że potrzebne – rzekł mędrzec – musisz teraz wierzyć,
 Na co potrzebne, zgadniesz gdy zaczniesz świat mierzyć...''
Adam Mickiewicz, 



Roboty za oknami bombardują skronie. Zewsząd hałasy rozwalanych gruzów i szumy mielonych betonów..Do tego kurz niemiłosiernie atakuje wszystko, co się da na obrębie dwóch kilometrów. Zaciskam zęby,jasne ,ze trzeba być tolerancyjnym.Uśmiechnęłam się na myśl,ze przecież nie jestem Goliatem,nie wyniosę wszystkich maszyn i ludzi poza pola widoczności,a co najważniejsze słuchu... Poza tym ekscentryczny byłby widok Goliata w dwudziestym pierwszym wieku... Wizja eleganckich budynkow polepsza cala relacje,wyrosna eleganckie budynki z dziesiatkami okien naokolo. Znow wszystko bedzie obserwowane przez zamontowane obiektywy. Na domiar tego,moze ciezarowki jakos zmniejsza swoj ruch.
Och,jak dobrze,ze nadal jest słońce,nadal kolorowo i wszędzie ptaki.. Zachęcam wszystkich do rozejrzenia się wokół w poszukiwaniu piękna jesieni,. wbrew ogromnym maszynom atakującym orbitalne widzenia....



ZAPRASZAM DO ZAKUPU MOJEJ KSIĄŻKI: ''WIERSZE I SZKICE''. !
PISZCIE:asia.st6@wp.pl

wtorek, 11 października 2011

Wtopić się w społeczeństwo.

Przybyli z różnych zakątków świata z odmiennymi zupełnie poglądami,rozpatrywaniami,spojrzeniami. Nawet i wartości co niektórych różnorakie.
Wystarczy jednak,że jakoś się porozumiewamy,uśmiechamy,dogadujemy. Ktoś powie po angielsku z tłumaczeniem na włoski Fernanda,słoweński Barysa bodajże na to ,Angelik i Liw kubański,bo odmienny zupełnie język i    armeński Sherif. Jest jeszcze amerykanin rodem z Chicago,a angielszczyzna jego zupełnie odbiega od naszej. Po chińsku raczej młoda Chinka ,o imieniu You You, się nie odzywa,bo obeznana w angielskim,ciemnoskóre dziewczęta przybyłe z Kongo i śniade chłopaki wielce zaawansowane w nauce z Iranu. Ukrainka łamanym polskim i czeszka oczywiście,Omen i Angelik z Zumalii. No i jasne my, odbiegani od wszystkich,bo jakże licznie w 6-osobowym składzie, choć skład to znacznie powiedziane.Jak na razie twardo każdy nie odbiega od swoich dumnych uprzedzeń i jakoby na razie zupełnie udaje,iż jest na wyłączność, nie faworyzuje z rodakami. Nikomu to jednak nie przeszkadza, nie chcą się przyznawać,że są Polakami ,to nie. Grunt,że dobrze się bawimy, sklecając i rozprawiając nad mnogością zdań,zadań i dyskusji, słowo po słowie z zaistniałych języków na owy narodowościowy holenderski,z którym różne cyrki wychodzą. Nauczyciel,wolontariusz ,około 60- tka,strasznie zabawny,próbuje czego się da ,by dokładnie przełożyć swój ojczymy język na nasze.. lub z naszych na ową komunikatywność holenderską.
Tak oto porozumiewamy się,jak nie słowami,to obrazkami  a jeśli trzeba to i na migi. Ważne,iż coś tam powoli '' bechraibujemy''.Ha,ha..  Pozdrawiam kursantów wszelakich narodowości.

czwartek, 29 września 2011

Maryja M.

     
Znow pojawila sie Maryja M., choc dopiero teraz to do mnie dotarlo.Nie moglam zapomniec tego spojrzenia,lekkiego usmiechu przy wypielegnowanych zebach..Mignela mi zaledwie przez kilka sekund na piatkowym ''markt'' pelnym tlumow ludzi wzajemnie sie przekrzykujacych. Nie zdazylam nic wiecej zobaczyc,jak tylko wlosy ,albo raczej zaledwie ich setnosc ,maly kosmyk ,ktory niechcacy chyba wysunal sie spod skrupulatnie okrytej glowy. Ktos tracil ja w ramie, usmiechnela sie tylko.. i nic i zniknela stlumiona gdzies przez zwirzecy ludzki tlum. Przyznam ,ze zapomnialam o niej zupelnie przez te wszystkie miesiace,o jej swobodnosci bycia, tajemniczosci istnienia i przyjaznej naturze kobiety do kobiet..Nie byla zbyt skromna,raczej ostrozna,wyuczona swym obyciem w dokonywaniu wyborow,by nic nie komplikowalo sie wcale lub upraszczalo w prostocie jak tylko sie dalo. Maryja M..., nie zdazylam jej powiedziec ,ze tesknilam za nia,ze brakuje mi naszym wspolnych rozmow i smiechow ,ze znow zaparze jej kubanska kawe w malej filizaneczce, ktora zakupilam specjalnie dla niej. Mam teraz takie dwie, o podobnych wzorach. W calym rozgardiaszu przy kupowaniu swiezych owocow i tych suszonych,zmeczylam sie okropnie. Sprzedawca o niewiadomej mi raczej narodowosci,bo o sniadej cerze i czarnych oczach, chyba zorientowal sie,iz moja osoba dotarla tu rodem z Polski i na odchodne uslyszalam lamanym polskim: dziekuja, milego dzien.. Obejrzalam sie jeszcze w nadzieii,iz moze Maryja M. wrocila po cos,byc moze zapomniala czegos.. Ze tez nie mam nawe numeru telefonu,skarcilam sie ,jednak po chwili przypomnialo mi sie,iz ona nie ma telefonu. Poznalysmy sie przypadkiem,w korytarzu, w wielonarodowosciowej szkole jezyka dla emigrantow...




   

niedziela, 25 września 2011

Wiersz.





      Patriotyczne nastawienie milosci
 
nie nosilam pod ramieniem dziesiatek teczek
z notatkami
nie platalam krokow i mysli
gdy ledwie znalam cie liro
choc teskno bylo do fortepianowych nut
Beethoven Piano Concerto

i nawet gdy deszcz bebnil o dach
zdaje sie ze koncerty graly anioly
zdaje sie ze deszcz ku wskrzeszaniu sie mial
zdaje sie rosa chlodzila znaczenie serc

dzis tesknoty jakze zbudzone nad kolory
boskosci i swiata
do nich kroki i do nich serc uczuc wzniesione

nie biegalam pedem do szkoly
w slad obce byly slow slowa
lecz po coz oslabla jedna z drog droga
dzis ona nie musi mnie poznawac
wtopiona w szlak i nurt
a pod stopami ziemia a nad glowa zar
jasnieje
                                                                Josno.

poniedziałek, 19 września 2011

Wiersz: Daleko do Wiosny.







Do wiosny Daleko




wlasciwie jesien sie zbliza
opadaja liscie
i nasze plonne spojrzenia
szukaja cieplejszych miejsc
otulaja sie barwami powietrza
choc mrozno sie rwie

daleko do pierwiosnkow
kwitnacych jabloni
i pszczol w krainach wisni
zoltych tulipanow i czerwonych malw


 daleko do was wilcze kwiatostany
daleko do roz narcyz i bratkow
i zielen jakby nadto dojrzala
gdzie zadomowione krety


daleko do wiosny w czulosci
i dloni ktora tobie podaje
pazdziernikowy poranek
a z nim mrozne powietrze
ktore slonce jeszcze przegania
ostatkiem sil


lec lec zloty promieniu klosy zlote uchowaj
w pola je rozsiej niech lsnia do wiosny
lec bukiety kolorowe powsadzaj w wazony


niech malwy nadal nam pachna
niech codzien budza nas fiolki
ziemia niech mieknie wciaz pod stopami


lec zlote milczenie
miliony listowia sypie sie z nieba
zolte i pomaranczowe kryja czerwone
i czerwone zdobia liscie nazbyt zielone 

 
jeszcze mamy dzika roze
jeszcze zdobi nas jarzebiny koral
jescze z traw roznobarwnistych wiatr
rozczesuje na lakach dywany
jeszcze mewy skrzecza przy morzu
i hulaja rozszalale balwany



wciaz ku tobie rwie sie rwie sie niedbale serce
do tych barwnistych przestworzy
do zapachow i uczuc i porywow wielbienia
bez czlowieka spojrzenia
na coz bylyby cztery pory roku
i cudne widowiska w tworzniu
 

czlowieczej natury bliska jest wiosna
w niej marzy i szuka porywow istnienia
latem kocha kocha kocha znaczenia
jesienia milczy choc milczy z zachwytu
zima milosci szuka i kolorytu
otula sie nia i czeka na wiosny tchnienie


pozwol wiec mu wciaz bladzic
wciaz kochac zuchwale ziemi smak
ziemi szlak ziemi cudnych por i barw
a nad nimi blekit i wieczne marzenie
jakby wciaz szanuje istnienia
jakby z nieba obrazy przemienia
Josno. 

niedziela, 18 września 2011

Wiersze.




DZIS jestem SOBA


Kiedy to ja mowie
ustaje wiatr w zapomnienie odchodzi deszcz
i milkna wszystkie ptaki w ogrodzie

kiedy to ja patrze
slonce rozjasnia niebo chmury przegania
w splot i szaleja ptaki kto pierwszy w lot

kiedy to ja slucham
koncerty graja mistrzowie
by w piersiach rozniecac nadzieje

kiedy dotykam
morze rozchyla swe lady
by w wir milosc rzucac i prady

kiedy to ja czuje
rozsiewana won roz
tancza wsrod nich motyle
i klania sie roj pszczol

w bukietach kwiatow i slow
najpiekniejsze te chwile..

Josno. 

                                         

Liryki.





                         
               
   
O swiecie


o swiecie nad nieba wznosze ramiona
nad spiewy usta wydymam
i z toba szybuje nad poziomy wzniesiona

o swiecie o swiecie
jakzem z milosci oniesmielona!
nie blagaj wiec o litosc gdyz na zawsze
odeszla w zapomnienie
nie w kolana sie klaniaj
gdyz milosci nie zmienie

o swiecie wznos serca moje
i uczuc jego wzloty
nad poziomy widzenia do nich i w nich
nad trawy zielone i brunatne
skrzydla wielbie stracone

nie milknij w naturze kobiety
bron wiec bo oszukac nie da sie przeznaczenia

tam gdzie swit i stop klade slady
i wielbie twoje utesknione barwy
tam pozostane aniolem
upadlym czy wznioslym
aniol pozostanie aniolem

o swiecie moj
ty nad ostatki sil wskrzeszasz nadzieje
ty ja wysysasz i tlumisz by targac
mym cialem w falach lubieznych

ty nakazujesz by czerpac zbyt malo
by zbyt wielce sie zdalo na wszystko i nic
zbyt waskie skrzydla zbyt tezne cialo
o swiecie o swiecie o swiecie moj
malo cie wciaz malo!
          Josno.
                   

Liryki.





Spiew ANiola!
w slad moj maly zabiore skre nadzieji i watru szepty poty
poty w milosci rzewnej nie ustane
mnie po wszelkich drogach dnia i kropli w smak nieutannego deszczu
mnie nie minie i w dal za skra podaze
nuc wiec idylle
nuc wiec te nuty
bo nie ustane nie ustane poty...

nie dotchne nieba i w tang anielski rusze
dla chwil bez chwil juz polubiona dusze
i twarz ma lzy ususzy ponoc wielkiej mocy
nie stapne ziemi w blasku ciemnej nocy
kochaj wiec mnie
kochaj tetno zycia


zbyt bolesne hebrydowskie szlaki..
zabierz mnie w bezchmurne kawalki nieba
wiecej nie trzeba
wiecej zbyt odlegle pola widzen
pod twoimi skrzydlami

tych uniesien ktore drzemia
tylez wyznac zdolam ilez darowales mi
aniele jasnej nocy
w tang w tang choc po wskros ktory mnie dotyka
jedna dlonia jakze juz pobladla
z licem tulac sie w ramionach

i krok z krokiem stapa choc bez dotyku ziemi
do tworzenia wola wola od milczenia
w okrag nut nadzieja zapatrzone
w nich wzejdzie swit a spojrzenie niech plonie
niech plonie nad zielenia ziem

tak zaczne nasz milosci dzien
ukochanej liryki spiewem przepelniony
niech nie broni do cielesnej milosc stworzony
w erotyzmie znaczyc istnienie
pod skrzydla pod ich anielskie widzenie
juz nie bedzie nic i
wszystko ujrzymy

nic poza nimi niz dryfowanie po oceanie
owej milosci nic juz nie wazne
tak sie stanie w tobie ma dlon czule ulozy
swe racje i pozostanie
w niej juz na zawsze

a gdy anieli kiedys przypomna o niej
gdziez ona gdziez w swych idyllach
ujrzala plomienie
gdzie zar jej plonie gdziez w dloniach dlonie
nie milcz juz jak dawniej niech pozostanie
na swych lakach wsrod motyli bo
nic nie wroci tesknot i jej plonnych oczu

teraz biega z elfami o poranej rosie
i zbiera krople tanczace na kwiatach
dla marzen ktore po stokroc silniejsze
niz codzienne kroki stawiane na drodze

o nich sni wciaz i teskni jesienia
anieli anieli nie ustane poty
poty tam w zrodlach wciaz obmywane stopy
i kamienie i ptakow spiew budzi do zycia

a po stokroc kocha si z ta ziemia
najsilniej dla nieba unosi spojrzenia
tam gdzie wszystkie
kolory w teczach sie mienia
a usmiech pozostaje i milosci nie zmienia

Josno.

Wiersze.





        PRZYPOMINA MI SIE SPACER

W dolinie noteckiej
sa krete choc waskie i dlugie sciezki
a naokolo zewszad jezyny
i alejka splatanych krzewow
pod nimi nie bylo widac nieba

w gaszczu karlowatyvch drzew
sliw zoltych i fioletowych
i wiekopomne chyba trzy glazy
samotnie stoja
traktory na rozleglych polach
i rechot zab w stawie za zaroslami
pozostal ukryty

Przypomina mi sie spacer
nad notecka dolina
kiedy padal deszcz rzesistymi strugami
zmoczeni bylismy do cna
gdy pojasnialo niebo
a wroble chlapaly sie w kaluzach

niedaleko bylo do siebie
blizej ni zdlon w dloni
wsrod znajomych drzew
i rumiankowych kwiatow
i czas gdy tanczylismy
wsrod lak czerwonych makow

Dzis przypomina mi sie spacer
blizej slonca
i tesknych urokow ziemi
gdy zarliwie wypatrywalam mlodosci nieba
wsrod noteckich skroni

Josno. 

Wiersze.




ON Nadal Mnie Kocha

on mnie wciaz kocha
gdy zbyt blisko usiadzie
i
wciaz dlon teskno masuje
i wieczorne spojrzenie
swoje w moje wpatruje

czy pobudzisz do zycia
swym dotykiem posrod oaz
i pulsujacych sfer pytam

wtedy bez skrepowania
zatancze ci przy strunach harfy
lub gitarowych nut
slowa niechaj plyna
prosto w serc milczenia

w ukochanej slad
krainy twe wielbienia
i pana istnienia
jam zwe sie kobiety spelnienie

juz stapne po trwaie zielonej z nia pofrune
niedaleko ciebie zbyt blisko
podaj dlon i cieplo dnia
coz pragniesz zrobic czym jestem
w twym licu poskromiona

lagodny w dzwiekach mistrzu strun
zrob mnie swa kochanica zycia i nut
muza ci bede po wieczny grob
i na ziemie daruje wyzwolenie
wyzwolenie jak orla ptak

pan nic nie mowil lecz milczal
nie wyrazne bylo spogladanie w dal
bez twoich strun
ukochaj ukochaj ukochaj ulubienice rak
ukochaj ma twarz ukochaj stopy ukochaj usta
ukochaj slow znaczenie

on nadal kocha me wlosy
gdy plete je do snu
i skladam bluzki w kwadrat
i kawe czasem zbyt mocna zaleje
nadal mnie kocha
a ja oniesmielona
mdleje z braku tchu
spelniona

   Josno.

piątek, 26 sierpnia 2011

Sprawa wielkiej wagi!

                     
     

Czesto ogladam poranny program :''Pyt..'',moze dlatego,iz podejmuja w nim ciekawe tematy. Tak,dla relaksu wlasnego umyslu,kiedy to nie trzeba analizowac wlasnych akurat nabrzmialych spraw,a moze tylko i dlatego,by skupic sie na przyziemnych sprawach,choc tak naprawde kiedy to wchlaniamy wiadomosci,reportaze,ciekawe wywiady,czy chocby interesujace blogi,wpisy,komentarze w necie...,wiele  z tych spraw tak naprawde nas nie dotyczy.. Wchlaniamy to wszystko z zapalem,wielokrotnie slowa te  i mysli nam sie udzielaja, czesto wprowadzamy je we wlasne otoczenie. Co i kiedy komu pasuje. Czasem zachowujemy wszelkie przemyslenia dla siebie.. a na codzien...
Fakt ,iz moja corka weszla chyba w okres buntowniczego dojrzewania,wprowadza mnie  w oslupienie...
Jakby od zaleznosci tego czasu, matki z corka, zalezalo wszelkie obcowanie,nie wygladaloby to dosc optymistycznie. Buntownicze minki wlasnej czastki zycia,smielej mozna powiedziec: odzwierciedlenia naszych dawnych mlodzienczych zachowan,nasladowanie matki w chwili obecnej,coz wszystko to sprawia,iz czas jakby przyspieszyl o mile.  Milczec? Udawac,ze niby nic? Ale wtedy jestesmy oskarzeni o brak zrozumienia,o obojetnosc na uczucia ,o fakt ,iz wcale nam nie zalezy...Lub chocby to,iz kolezanki  jezdza na zagraniczne wycieczki co roku... i pieski maja i papugi... Sytuacji tej poprostu nie da sie przemilczec,na nic tlumaczenia...  Efekt prosty,na starcie dnia jednym spojrzeniem oznajmia: nie wchodzic do mojego pokoju! Chce miec troche spokoju! I kiedy przychodzi ze szkoly,nie musi nic mowic,a na pytanie,ktore wydaje mi sie najbardziej niewinne..: Jak tam?
-O nic mnie dzis mamo nie pytaj!    Slysze.
 Dobrze,mysle sobie,jak chcesz to pomilczymy... Zaczynamy wiec nigdy nie konczaca sie konwersacje z najmlodszym piecioletnim czlonkiem rodziny.. Dobrze ,ze choc on nas toleruje,przynajmniej  do czasu dorastania.....
Idac dalej slubny dwa razy w tygodniu z zapalem wpatruje sie w wody jeziora..  i zachwyca sie nad kazda wieksza zlowiona ryba.. O przeroznych haczykach,przynetach ,muszkach i wedkach,wcale nie wspomne... Reszta czasu to praca,a jak nie praca to  naprawianie aut.. Czasem mysle,iz gdybym zniknela na rok,swoj zapal poswiecilby ukochanej drugiej milosci: samochodom.. Oddycham jednak z ulga,gdyz rozdzial stukania, smarowania i odkrecania od rana do poznej nocy ,mamy za soba...
W niedziele jedziemy na prawdziwy mecz!  Z duma oznajmia najmlodszy domownik. 5 lat temu nieustannie wmawiano nam,iz urodzi sie przesliczna dziewczynka..Urodzil sie przesliczny chlopczyk,.. Otoz po pieciu latach jestesmy ciagle zmuszani do ogladania rozgrywek pilki noznej wszystkich druzyn swiata...Nie mam pojecia skad ta pasja sie wziela,zwlaszcza,ze my ani w zab z ta pilka nigdy nie obcowalismy.. Zarliwy fan  wymogl wlasciwie na nas,iz obiecalismy wyjazd na prawdziwy stadion.. Tak oto wyprawa w niedziele. Nawet sie ciesze,gdyz strasznie udziela mi sie atmosfera na trybunach...




W tym wszystkim ja:toleruje,akceptuje,jestem za,przed i przy....




 Pozdrawiam wszystkich odwiedzajacych moj profil..
 Strasznie przepraszam,ale moja klawiatura nie posiada a,si,ci,co  bardzo utrudnia  pisanie i czytanie...




http://youtu.be/b991oJL5DU4

sobota, 6 sierpnia 2011

W nakielskie okolice...



Napolszczeni, Zapolszczeni 
po brzegi i nie przekraczalne granice myślowe,działania w tradycji i zwyczajach... Ci,którzy od pokoleń zamieszkują owe ziemie... Kto Polakiem nie jest..,nigdy nie zrozumie... I wreszcie ci, Wypolszczeni z owej struktury działań ,z niemożliwości bytowych, z niemocy na spontaniczność  i radosny śmiech, Wypolszczeni z wyboru....Znajomi, bliscy,czasami i rodzina lub zwyczajnie osoba,z którą nigdy nie mieliśmy dobrego kontaktu,ale przez dwa zamienione słowa: cześć ,co słychać??
Panna X ,wypielęgnowana na miarę 21 wieku,śledząc modę z najnowszych magazynów Elle,Glamour,Kafeteria...,w czym Panna X wcale nie musi oznaczać stanu wolności w  partnerstwie. Wręcz przeciwnie, bo przecież i w zamążpójściu pozostaje się przecież dziewczyną. Panna X stanowi wielką niewiadomą,choć i ta wielkość dla każdego stanowi indywidualną miarę,a owa wielkość wcale nie musi oznaczać wyolbrzymionego ideału.. Czasem wręcz stanowi mały zakątek tajemniczości opływającej w wonne zapachy i dotyk miłości w owej naturze kobiety. Ale nie o tym.
Chodzi mi o to,że Panna X zawsze tęskniła,tęskni i tęsknić będzie!
Lipcowy wieczór sprawił,iż choć na moment zatrzymaliśmy się na drodze,gdzie chyba z wieki temu biegałam umorusana po uszy w czerwonej sukience w malutkie białe kwiatki..Burza jasnych loków promieniała na słońcu... Powietrze wyraznie zagęściło swą konsystencję ,jasne,iż miało się na burzę.
Każdy z nas ma coś z  owej ukochanej Panny X, choćby dziecięcą spontaniczność( która skrupulatnie latami pozostaje tłumiona) lub nieodzowną część bycia sam na sam z swoją bliskością. Nie oznacza to ,iż jesteśmy sami. Przeciwnie, otaczają nas Ci,których wspieramy i popieramy...
Na pierwszy rzut oka jakoby nic na tej ścieżce się nie zmieniło..Jakby wszystko zmalało? Albo to my staliśmy się więksi?  Zauważalnie tylko zniknęły ukochane drzewa,a co za tym idzie gniazda szarych,poczciwych wróbli.I ogromny kamień,który leżał tu od stuleci! Był naszym dziecięcym ''liberum veto''! To tu odbywały się debaty i sprzeciwy, co do słuszności rodzicielskich wyobrażeń.   W zamian naokoło porosły piękne i okazałe domy i ozdobne bramy z tabliczkami: ''Uwaga zły pies'' , ''Teren prywatny''.
Mały chłopiec rzucał kamykami przed siebie,jakby od nie chcenia raz po raz trafiał w uciekające ''zadomowione'' kaczki''. Gdy nas zobaczył schował się za murem.
Mimo swoich wcale nie spontanicznych wrażeń,odczucia jak najbardziej były radosne..Znam te drogi,każdy,(no może  lekka przesada),ale większość zakamarków tej ziemi. Tu stawiałam pierwsze kroki, tu rodziły się marzenia..
Każda Panna X  gdzieś ma takie swoje miejsce.. Powrót do szlaków dzieciństwa okaże się nieunikniony: ''mrozowskie'' pędy, ''sadkowskie'' nauki,''samostrzelskie ''emocje i ''noteckie'' tęsknoty,  choćby przez życzenie sobie oraz wszystkim innym, pragnienia szacunku do miejsc i osób ,z których i od których pochodzimy.



Wszystko inne  pozostaje  pomiędzy niebem a ziemią.




Z tego miejsca dziekuje mojej siostrze Oli oraz Dawidowi K. za poswiécony czas w wykonaniu ciekawych zdjec, w ktorych zauwazalny jest urok noteckiej przyrody.






 
Noteć jest żeglowna na prawie całej długości. Od czasu budowy Kanału Bydgoskiego w 1774 r. jest elementem szlaku żeglugowego łączącego Wisłę z Odrą.
























  Noteć (niem. Netze) – rzeka o długości 391,3 km[1] w północno-zachodniej Polsce. Największy dopływ Warty. Powierzchnia dorzecza wynosi 17 300 km²[1]. Jest to siódma pod względem długości i szósta pod względem powierzchni dorzecza - rzeka Polski.
 
  • Noteć Górna – od źródeł do Nakła o długości (204 km),
  • Noteć Dolna – od Nakła do ujścia do Warty (187 km). 






W Nakle rzeka łączy się z Kanałem Bydgoskim i odtąd aż do ujścia (na długości 187 km) jest elementem drogi wodnej Wisła-Odra. Od Nakła do Krzyża na długości 137 km ma charakter rzeki skanalizowanej z 14 stopniami wodnymi (śluzami i jazami)[3].



 Wieś Ślesin (dawniej Śleszyn, Slesis) oddalona od centrum Bydgoszczy około 25 kilometrów, położona jest na wysokości 85 – 100 m n.p.m. przy drodze, którą kiedyś nazywano „Berlinką” (bity trakt, łączący Bydgoszcz i Berlin).




  Ślesin graniczy z Minikowem, Trzeciewnicą, Gumnowicami, Kazinem, Gabrielinem oraz niejako pośrednio z Gorzeniem i Samsiecznem.




 Ruiny pelne uroku...
  

  Ponizej  juz Naklo nad Notecia.






 

Trwaja renowacje budynków w Nakle nad Notecia.  


 Cukrownia w Nakle nad Noteciá.

piątek, 29 lipca 2011

Polskosci...


Torunska uliczka.

 POlskosci...

Znad licznych ujarzmien i wspomnianych cech
frunmy  w sfinksowskich okregach
nad brzegami gor i uspionych szczytow dni...

Slania nam niepowtarzalne milostki
ukochany kraj , ukochany raj.
To nic, ze zbyt ociezale legly niegdys mury,
w amoku swistalo powietrze i mial,
do broni uciekal sie lud..

Zarliwie  modlitwa z nadzieja na cud.
Po coz,
w dlonie wzbraniane broni sie sen czlowieczy,
blaskow i radosci polskich  pierwiastkow.

Do piesni mlodzi nie wzbraniac slow,
nie ujarzmiac glow ,  do piesni
patriotow ukochac znaczenie!

Nie nam zwali sie mur i z obcym milczec
w milczenie wsrod kwiatow krzewiastych 
i starych drzew:
Niech szumi radosci spiew,
W nich serc i zapaly na uklon ziem swej
i kroki miedzy   swymi i nasz  ludzki chleb.



Josno.


wtorek, 5 lipca 2011

W cudny raj wierzenia!










CUDNY RAJ WIERZENIA!





Do krwistych spojrzeñ i spijanych zapalów
wzbrania sie zar
by w zaprzestaniu wkroczyc na obraz i podobieñstwo swoje

a czas nie zatraci slusznosci echa sumienia
w wir rzuci twarze w szarpaninie dni
na kolana blagajac o wybaczenie

by wiatr nie znosil  ich slad w mylne skrajnosci
umysl rozwidla wszelkie mylnosci
i oswiecenie ponad dzisiejsze znaczenia  
 na jestestwa  ludu




Josno.

sobota, 25 czerwca 2011

Milosc heh milosc.




Milosc  heh milosc...


Skolidowaly sie dni w ziemskie interreakcje ludzkie
i ludzkich tlumaczen,  bzdurnych absurbacji i znaczen
po bezlitosne gesty i slowa...




Heh od nowa, od nowa, milosc od nowa!
niechaj ujawni zródla wytrwale
swoich uczuc i dzialan w chwale!
Koniec z poczatkiem sie znaczy,
któz milosc w cierpieniu tlumaczy!

Nie karz mnie karac za omdlale znaki
i kroków bladzacych w mgle sie miotajac
bez wszelkich promieni w szarosci zadumy,
nie karz mnie tonac po dni swe ostatki...

Alez zamieni mnie slad wiecznej radosci,
co krazy skowronkiem nad szaroscia ziemi
i ja przebija w zywota istnieniu
po tysiackrotne istnienie milosci!!!

Zycie jakze wielkim nas czerpie strumieniem
i z siebie wykrzesza uczuc poklady,
raz madrze, raz w glupocie na braki skazuje
z  czlowieka  z nicosci  w dni ulotne wpatruje.
Niechaj juz sam los i ówczesny  zywot
 odmienia w milosci   i zgode buduje!




Josno.

środa, 22 czerwca 2011

By lato trwalo wiecznie...





Pod slonecznym dachem.



To  do mnie biegnie lato
w   porannym oddechu
i   w czynach pulsu ziemi

To dla mnie
 myje oczy w pospiechu
i  z rosa je caluje
bez sladu lez
bez smiechu konca
po bezkres

Dla ciebie sieje kwiaty
i zapach trawy rosi
i podniecenie slow
i zar ust w tchnienie
do nieba unosi

i z sloñcem  w trudzie 
 dzieci swe  rodzi
dla lata stopy stawiam
na tej a nie innej drodze

i  woñ w posmaku sie gubi
 by szukac znów od nowa
by kochac od niechcenia 
 narcyzowe slowa


i z latem niechaj wprzód
po wieczne ludzkie istnienia
na láki elizejskie
i w raj boski wstapienia

dzis rzecze przed nami
nie jeden w  swej radosci 
 lato  w sloñcu  zmienia
mlodosc       i     historie
 ludzkiego  spojrzenia



             Josno.



sobota, 4 czerwca 2011

The place to improve the world is first in one's own heart and head and hands. - Robert M. Pirsig





Od tygodnia biegam w tą i z powrotem nad atakowanymi przez katar i wszelkie drobnoustroje z powietrza, rozchuchanymi już,bo jakże marudnymi małymi potomkami. Herbatkę? ciastko? Nie,kakao...spacer? a na obiad... Dopada mnie zmęczenie ,zmęczenie i sens bieganiny,szarpania nerwów,bo przecież jakze śmielej wyrazić swój protest,by nie prowokować letniego powietrza i nie przywołać rzęsistej burzy? A lawina słów i wzajemnych pretensji zaatakuje kolejny tydzień? Zwłaszcza,że miasto jakby otoczone zostało ogromną kopułą, na dodatek ze szkła i grzeje nie miłosiernie,a powietrza jakby zahłannie wciąż brakowało płucom. W wyniku szalejącej,a może i wcale nie,bo osłabiającej skwary i braku tlenu należało nam się zaopatrzyć w małe wentylatory,które sprytnie rozstawiłam po kątach... Efekt.. trochę jakby lżej się oddycha...
Na cóż marzenia o cudnych wakacjach i gorącej atmosferze,o Hiszpańskiej 40 stopniowej gorączce w cieniu,wypad do sauny... Wakacjach,ale bez bieganiny,po wyluzowaniu totalnym...
Ale jak?
Na dodatek  po całej podłodze,od wejścia po korytarz,łazienkę i kuchnię wszędzie do stóp przykleja się jasny piasek,rodem z nadmorskiej plaży..  Tak oto powiedziało się A .. trzeba powiedzieć B... Ogródek czyszczony ze stosów polbruku,korzeni,kamieni,starych gałęzi i ..jasnego pisku..Przygotowywanie gruntu pod rośliny! Faktem jest to,iż trzeba byc konsekwentnym w wykonywaniu swych działań..Jednak czasem poprostu brak jakichkolwiek zapasów pozytywnych emocj,bo to musi być zrobione i tamto jeszcze i to jeszcze,jak zawsze... i domownikom też się udziela..Bo potem każdy do swych zajęć musi się udać,a ja? Rozesłałam konsekwentnie to co miałam rozesłać,w głowie powstaje kilka nowych pomysłów,do rysowania jakby się nie pali,do pisania wogóle,języka słucham  z wielkim przymuszeniem i na angielski nawet umysł mi się nie sili.... We wtorek idę na rozmowe kwalifikacyjną...jakże marzy mi się już w końcu ta praca... Nowi znajomi,nowe działania i horyzonty zmuszające do rozwoju,czas dla siebie i własnych możliwości,nie tych w  domu,które i tak właściwie nigdy nie będą docenione..
Może wkrótce nastanie czas i dla mnie wypadu do fryzjera,czy do kina ze znajomymi..



Długi weekend u Holendrów,bo Zielone Świątki..przyznam iż nie nadążam z mnogością holenderskich świątecznych dni,ale nie to jest najważniejsze... Gorąca pogoda, mnóstwo turystów. Jedziemy do Den Haag na morską plażę,naładować akumulatory..










Scheveningen jest jedną z ośmiu dzielnic w Hadze , a także główną atrakcją tego miasta. Scheveningen to nowoczesny kurort z długą piaszczystą plażą , placu , molo i latarni morskiej . Plaża jest popularny do uprawiania sportów wodnych takich jak windsurfing i kitesurfing.
 Przystań jest wykorzystywana dla rybołówstwa i turystyki. Najbardziej charakterystycznym budynkiem w Scheveningen jest Kurhaus, otwarty w 1886.





Południowa częśc portu jest punktem wyjścia dla wycieczek turystów i  połowów.



















Roczne konkurencje  rzeźby z piasku w Scheveningen








Scheveningen to najpopularniejszy kurort od strony morza w Holandii.. Miejscowości Scheveningen, zaledwie 15 minut tramwajem od centrum Hagi .  Wziąść głęboki oddech świeżego powietrza na plaży, pójść spacerując po zatoce lub wybrać się na zakupy Palace Promenade.





 Nowoczesne udogodnienia obejmują Sea Life Center, gdzie można spacerować w morzu przez tunele dla podziwiać widoki rekiny, płaszczki i innych form życia morskiego.Niestety z braku czasu nie udalo nam sie tam wejsc.
Znajduje sié tutaj równiez Muzeum Scheveningen,ktore daje swoim gościom żywy obraz historii tej dawnej wioski rybackiej,jej działalności połowowej i Morza. Muzeum ukazuje jakie dominowały czynniki w życiu codziennym i oddje  wsi  dawny niepowtarzalny charakter.

A teraz juz na plaze...