sobota, 23 listopada 2013

Vanavond beginnen we..


Dus deze zaterdag avond met een glas zoete wijn, goede muziek en kaarsen vlammen ..

ik uitstroom  prachtige herbezinning.

Tak to w sobotni wieczór przy lampce slodkiego wina,dobrej muzyce i  plomieniach swiec ..
ja odplywam w cudowne przemyslenia.


wanneer begin de dag
We verdwalen in de drukte van het belang ervan adem ..
stappen betreden bestaan
 overschreeuwen elkaar met woorden
weer als we willen keren de blik
weer hoorde fluisteren hart
beginnen we weer vanuit een ander denken ..
of adem is alles wat we nodig hebben?
of lucht kan zijn liefde.. vandaag voor morgen..
zaczynamy  dzien
w bieganinie swej gubimy znaczenie oddechu..
krokami depczemy istnienie
 siebie przekrzykujemy slowami
znów gdy zechcemy
odwrócimy spojrzenia
znów podsluchamy szeptu serca
znów zaczniemy od innego myslenia..
czy oddech to wszystko, czego potrzebujemy?
lub powietrze moze byc miloscia... dziś na jutro ..




ingevingen van het hart zijn verdronken
van het dagelijks leven
maar op een dag zal zijn als drums bonsde
zodat je ze niet verdringen
Dus ga met de stroom
belangrijkste Luister naar je hart
podszepty serca sa zagłuszane
odziennoscia zycia
 lecz pewnego dnia beda jak bebny walily
ty nie tlum wiec ich
wiec plyn z pradem

najwazniejsze wysluchaj swego serca...


                                                           Josno.

poniedziałek, 18 listopada 2013

vorst komen..

Koud buiten.
Vorst komen.
Als de tijd zal ons toelaten om gemoedsrust en intellectuele ontwikkeling te bevorderen?
is het tijd voor: luister naar de stem van je eigen hart
en ontdek leuke tips die we zien elke dag om uw leven te verbeteren ..
Net wijdopen ogen en verwachten dat ze.

zimno na zewnatrz
nadchodza przymrozki
czy czas ten pozwoli nam na spokój  duszy i dalszy rozwój intelektualny?
czas wiec na: wsluchanie sie glosu wlasnego serca
i odkrycie wspanialych wskazówek,które dostrzegamy kazdego dnia,by ulepszac swoje zycie..
Wystarczy tylko szeroko otworzyc oczy i oczekiwac ich.

czwartek, 7 listopada 2013

Wyjeżdżam,by wrócic..


Wyjezdzam od zgielku maszyn,szumu i swistu na produkcji..od paplajacych naokolo ludzi w niezrozumialych dla mnie slowach,jekach lub sylabach,które w mojej obserwacji nie da sie zupelnie wymówic,chyba,ze od urodzenia wpajaja nam owe dzwieki,chocby:surinam i,cyganski..moze wtedy cos by z tego bylo.. Wyjezdzam od nadasanego i pretensjonalnego meza,który obserwuje mnie z mina obrazonego dzieciaka udajac,ze calkiem pochloniety paleniem papierosa. Co ja znowu wymyslam,slysze,nie poznaje mnie,zmienialam sie,ciagnie. Ale ja sie nie zmienialam,jestem ta sama osoba,od  13 poswiecajaca sie rodzinie,pochlonieta bez reszty przyrzadzaniem obiadów,praniem,oprzataniem domu,podliczaniem rachunków, troszczaca sie o dzieci,uwielbiajaca tanczyc,smiac sie. Jestem ta sama osoba.Moze tylko wlasnie bardziej znam siebie,wiem czego chce i co potrzebuje. Dlatego neguje ,to czego nie chce dla siebie,ale tolerancja jak najbardziej.Jestem wiec ta sama osoba,która nie stoi juz z boku i czeka na wydarzenia,jestem osoba,taka,która bylam nascie lat temu,odwazna,
radosna,spelniajaca swoje pragnienia.
Nie zmienialam sie,poprostu biore od zycia to,co mi oferuje.
Jestem soba,usmiecham sie pod nosem. Wiec wyjezdzam.
Wyjezdzam od mojego psiaka,który krazy przy mnie bezprzerwy i kroczy krok w krok. Wyjezdzam od mojej kochanej córki,która zasypuje mnie milionami sytuacji,których poprostu nie ogarniam. Wyjezdzam od mojego cudownego synka,który wypowiada tysiace zdan,a ulubiony temat to pilka nozna,wypelniajac moja glowe informacjami,których nie jestem w stanie zapamietac tak czy owak.Kochany pilkarz.
Wyjezdzam od gotowania,prania,prasowania,szorowania podlóg,
lazienki,mycia okien, robienia zakupów i planowania posilków,wstawania o 5..
Wyjezdzam od wyrzutów  sumienia,ze tyle musze napisac,wziasc sie za pisanie,rysowanie,ba planowanie..a tu nic..cala uwage poswiecam na milion rzeczy,tylko nie na to.Wyjezdzam od maseczek na twarz,ukladania wlosów,depilowania i balsamowania nóg... Wylanczam laptopa,zostawiam telefon. Wyjezdzam.
Pierwsze co zrobie w mojej podrózy to przetancze cala noc.

sobota, 14 września 2013

''MUSISZ ROBC RZECZY, KTÓRE SA NIEMOZLIWE.'' E.Roosevelt

Polowa wrzesnia,miesiaca,który kojarzy mi sie z rozpoczeciem nowego roku szkolnego,a co za tym idzie,do zakasania rekawów i póki co sil jeszcze przed zima,zrobienia konkretnych notatek, list,zarezerwowania terminów,sporzadzenia planu na ostatnie 3 miesiecy tego roku,by ze spokojem styczen juz przywitac. A póki co mam dwa dni wolnego, niewiele, malutko,bardzo malutko. Sobota rano,chcialoby sie pospac dluzej,choc jeden dzien,a tu nic.Wstajemy wiec o 7:30,bo dzis syn ma wazny mecz. Pedzimy jeszcze zaspani,a mecz odwolany. Nie ma co sie dziwic,od tygodnia deszcz leje strumieniami i nie zamierza przestac. Prognoza na kolejny tydzien wrzesnia: wysokie opady deszczu.
Przypomniala mi sie jesien w Polsce. Wlasnie do niej co roku tesknie,do kolorowych lisci,czerwonych barw,zóltych i pomaranczowych dywanów pod stopami,do kasztanów,z których budowalismy z dzieciakami ludziki,do korali jarzebiny,do sliwek zbieranych do koszy i soczystych gruszek,do promieni slonca zagladajacych zza granatowych chmur..Jesien jest dla mnie najpiekniejsza pora roku.Niestety tutaj naokolo budynki,deszcz leje tygodniami,nie czuje polskiej jesieni.


http://youtu.be/0SEg695ce3k


Poza tym,tyle ostatnio sie narobilo...nie wiem,czy dobrze,czy zle,bo jedno moze okazac sie drugim,nie ma co szufladkowac kogos zachowan i decyzji,swoich równiez.
Cos co jest dobre dla nas,niekoniecznie dobre jest dla innych.
Wazne tylko,by nie ranic przy tym innych. Z drugiej strony czy nie jest lekkomyslnym zycie bez ryzyka wlasnie? kto nie podaza za swoim sercem,jest nieszczesliwy. Jesli nie teraz,to kiedy?Jesli nie teraz to kiedy? kiedy? odpowiedz sama  cisnie sie na usta: nigdy. Czy mozemy sobie zatem pozwolic na marnowanie zycia? Oczywiscie,ze nie! Po to jestesmy tu,by zyc tak jak chcemy,mamy jedno zycie,nie mozemy robic nic wbrew sobie! Takie wiec wnioski,które powinny mnie jak najbardziej zmotywowac na kolejne miesiace.
 Minelo pól dnia,szarosc zmusza mnie do schowania sie pod koldra,w pizamie,zabieram do lózka gorace kakao,laptop,ksiazke i notatki. Poszperalam wczesniej w starych kalendarzach. Czas na odswiezenie. Czas na nowy kalendarz. Czas na nowe lepsze zmiany. Latwo sie mówi,ale jak tu sie do tego zabrac? Juz po 20 minutach czytania zasypiam. Wierna psina wtula sie do mnie. Spimy wiec sobie smacznie.
Tymczasem wypisuje jeszcze wazne wskazówki z ksiazki,która caly czas gdzies tam przewija mi sie przez rece:

1.''By stworzyc zycie, jakiego pragniesz,nie potrzebujesz mantry,autohipnozy,specjalnego programu podbudowujacego twój charakter czy nowej pasty do zebów.
Potrzebujesz praktycznych technik rozwiazywania problemów,planowania i dotarcia do materialów,umiejetnosci, informacji i kontaktów..
Potrzebujesz zdroworosadkowej strategii,by umiec sobie poradzic z ludzkimi slabostkami,takimi jak strach,depresja, lenistwo,które przeciez nie znikna.

2.Jesli masz trudnosci z realizowaniem swoich marzen,poniewaz masz rodzine i pracujesz zawodowo,musisz ustalic wlasne tempo.
Obdaruj sie czasem.Oczywiscie,nikt na swiecie nie zrobi tego za ciebie.Jesli masz dzieci i pracujesz,powinnas miec trzyletni plan przygotowan do swojej wymarzonej pracy. Naprawde liczy sie to,czy uparcie dazysz do zrealizowania swojego marzenia,a nie,ile to ci zajmie czasu.

3.Odwaznie odpowiedziec na wezwanie.
''Zdobywasz sile,odwage i pewnosc z kazdym doswiadczeniem, podczas którego naprawde sie zatrzymasz,by popatrzec bojazni w twarz..MUSISZ ROBIC RZECZY,KTÓRE SA NIEMOZLIWE''
Eleanor Roosevelt


4.Cena,jaka placimy za autentycznosc,moze wydawac sie wysoka,ale kto z nas moze pozwolic sobie na marnowanie zycia?''

Twoje wewnetrzne bogactwo''S B Breathnach

sobota, 17 sierpnia 2013

''Letni czas,niespieszne spotkania.'' W.Shakespeare



Dobijam do ostatniego dnia leniuchowania dzisiaj,do takiego komfortu,gdzie nie robi sie nic,a jednak wiele z wlasnej przyjemnosci..a wiec lezy sie na plazy bez patrzenia w zegarek,zwlaszcza,ze pogoda przez dwa tygodnie byla sloneczna i goraca,podrózuje po nieznanych lub na tyle nieznanych jeszcze miastach i uliczkach,by jeszcze raz z przyjemnoscia spacerowac,bez wymierzania czasu,bez pospiechu. Siadamy wiec w przytulnej pobliskiej cafe i wypijamy pyszna kawe w bialej filizance,do tego zajadamy lody.Wieczorami pali sie grill,a my leniwie moczymy nogi w basenie.Upal 27 stopni pozwala na beztroskie leniuchowanie z drinkiem i z ksiazka. Nagle bez wyliczania minut mozna jechac nad jezioro i pograc w pilke,robic wycieczki rowerowe.Przez ten czas nie planujemy,nie spogladamy w kalendarz. Wszystkie sprawy przyszle lub te jeszcze gdzies tam odlozone zostaly zapomniane na chwile,pozwalajac nam na relaks,na doladowanie energi,na zregenerowanie sil.
Koniec urlopu,ale czy koniec leniuchowania? o nie ,nie ,nie,lato jest po to, by leniuchowac,bawic sie,smiac,tanczyc,spiewac,a kiedy pójdziemy juz do pracy,niech nasza energia trzyma sie chocby do nastepnego urlopu.A w pracy tyle sie dzieje, ile ludzi tyle spraw i historii. Slucham wiec,bo mam dar do pocieszania ludzi,dar do doradzania czego bardzo nie lubie.Bo jak tu doradzac skoro samemu sie nie wie,a jednak pytaja mnie co myslisz,co bys zrobila. W tajemnicy przekazane mi historie zaczynaja wiec  ciazyc mi okropnie,intrygi,gadania jeden na drugiego,nieufnosc lub zwyczajna zazdrosc... Wszystko pózniej przetrawiam,za duzo wiec mysli w glowie,nie swoich mysli. Dlatego,gdy tu pisze lubie pisac o niczym,zwyczajnie,o leniuchowaniu,spokoju,radosci,bez narzekan,marudzen,pretensji i historii rodem wyciagnietych z kina..a szkoda,ze mój zapal konczy sie na lekkiej dyskusji z zainteresowanym,bo opowiesci byloby, bylo..



wtorek, 9 lipca 2013

''Kochany lipiec..wspomnienie miodnego brzeczenia pszczól i zapachu kremu do opalania.''C.Wickham

Jestem tak na chwile,bo senna,choc ranek,lato,urlop.Senna przyjemnie,by trwac w tym letnim leniuchowaniu,bez jakichkolwiek rozpraszajacych scen. Bo sa wakacje,bo pachna róze,bo ptaki budza ze snu ,bo kladziemy sie spac,gdy juz zaczyna switac..a przy mojej lampie Alladyna,haha,nie kreci sie nawet komar. Tylko pies kroczy krok w krok za swoja pania. Dzis mam duzo smaków. Zaczynam myslec o nalesnikach z twarogiem,z truskawkami lub z pieczarkami i serem,i maliny swiezo zrywane z krzaczków koniecznie. Lub o kluskach z kapusta i boczkiem,albo pierogach leniwych lub ruskich z cebulka.Dlaczego tak? Bo przypomnaja mi sie smaki dziecinstwa,kiedy beztrosko opalalismy sie na trawie a mama robila nam wlasnie takie przysmaki..hmm..lato pelne Harmonii.

''Parny,goracy,upalny lipiec. Zwolnij albo zatrzymaj sie. Nadszedl czas,by pozbyc sie ambicji i oczekiwan,jak równiez dojazdów,ubran,telefonów,kalendarzy.Teraz nasze pragnienia wydaja sie zmniejszac. Czy dlatego,ze nasze potrzeby sa zaspokojone? Zacieniony kacik,zimny napój,chlodny wietrzyk-na zewnatrz czy w srodku. Ucieczka od rygorów dnia. Darowany czas za dobre zachowanie. Lato jest nie tyle pora roku,ile melodia,która zestraja nas z zadowoleniem brzeczacym w powietrzu,gdy dni zaczynaja rozplywac sie w upale. Poszukiwanie szczescia stanie sie naszym celem w tym miesiacu..''
A wiec czas teraz,by przywiatac w naszych dniach slodkie reguly- Harmonii!

czwartek, 20 czerwca 2013

''To możli­wość spełnienia marzeń spra­wia, że życie jest tak fascynujące.'' P.Coehlo

-Czas juz.

Powiedziala glosem spokojnym,wyciszonym,bez jakiegokolwiek nakazu,a z przekonaniem ,ze tak ma byc.
Czas? ale na co? Mloda dziewczyna oderwla sie od stosu porozrzucanych gazet na podlodze. Ilosc magazynow razil w oczy,choc ona od kilkunastu minut nie przestawala ich wertowac.
Spojrzala na znajoma,która ze stoickim spokojem po prostu usmiechala sie wciaz do wszystkiego i wszystkich. Czasem dzialalo to na nerwy. Zwlaszcza,gdy tyle spraw do zrobienia...

-Czas juz na ciebie.- Powtorzyla znajoma tym razem odrobine glosniej.

Mloda dziewczyna poczula dreszcze na calym ciele. Na mnie? O co jej chodzi. Co prawda moje zdrowie ostatnio jest w nienajlepszej formie,ale dzis juz jest lepiej.Przeciez wszystko wróci do normy,lada dzien. Poczula dziwne uklócie w piersi,a z jej gardla wydobyl sie krzyk.
-Ale ja nie chce umierac!
Znajoma pokiwala tylko glowa,bez zadnego wspólczucia,bez zalu.
-ale ja nie chce umierac! Powtórzyla dziewczyna.

Znajoma usmiechnela sie tym swoim denerwujacym usmiechem i powiedziala:
 GDYBYS TYLE ENERGI WKLADALA W TO, CZEGO CHCESZ,WSZYSTKO BY SIE ODMIENILO. Masz dwa wyjscia. Pierwsze umierasz, robiac wszystko machinalnie,zbyt szybko,przemeczona praca,otoczeniem i myslami, tak jak do tej pory.

A drugie? Dopytywla sie dziewczyna.
Drugie: Posluchaj swojego serca,co ci podpowie,ktora sciezka masz isc.. i ZYJ jego cala moca. Tylko moc twojego serca da ci radosc.
Co wybierasz?
-Chce zyc!
Zyj zatem,w przeciwnm razie umrzesz.

-ale ja chce zyc! -Krzyknela poirytowana dziewczyna,bo przeciez zawsze to wiedziala. Dlaczego wczesniej sobie tego nie uswiadomila. Jakze cudownie bedzie pozbyc sie tych wszystkich stresow,mysli,sytuacji,które tylko uprzykrzaja zycie!
Usmiechnela sie do znajomej,która tyle lat przeciez przy niej byla.

-Chce zyc!-Powtórzyla glosno,a w myslach policzyla do trzech.
Jak myslisz ile czasu zajmie mi radosc zycia?

TYLE ILE ZAPRAGNIESZ.

wtorek, 11 czerwca 2013

''Co się tyczy edukacji seksualnej: żadnych tajemnic. ''A. Einstein

nieopodal boiska przechadzaly sie dzikie kaczki

przemiezaly drozke wiodaca do jeziorka

nad drzewami roztaczalo sie pasmo bialych chmur..




Tak niewinnie zaczelam,a jednak temat wazny,zeby nie powiedziec powazny,zeby sama istota rzeczy nie okazala sie koniecznoscia, przymusem, obowiazkiem,nudą,a poprostu byla przyjemnoscia i radoscia w zyciu miedzy dwojgiem kochajacych sie ludzi.


dzisiaj o seksie

pytam sie czy seks jest wazny?
Pare lat wstecz moja odpowiedz bylaby zupelnie inna,cos zaprzecza ze ,ze to nie wszystko w zwiazku,licza sie inne wartosci,szacunek do siebie,przyjazn,dbanie jedno o drugie,jasne,to jest niezaprzeczalne,dlatego cos sie odzywa :seks nie moze byc najwazniejszy! a jednak,nie ma zwiazku bez seksu,nie ma zrozumienia bez seksu,nie ma radosci cieszenia sie soba bez seksu,nie ma oczarowania bez namietnosci w seksie,nie ma milosci miedzy kobieta a mezczyzna,gdy jedno i drugie patrzy sobie w oczy i nie wiedza czego wzajemnie oczekuja od siebie w lózku, jak bardzo pragna i tesknia do siebie,chocby do przytulenia.  Stwierdzam wiec chyba z wielka ulga: tak kochani,seks jest bardzo wazny!

  czy w tych czasach istnieja jeszcze kobiety, dla ktorych jest to trudne do zaakceptowania,ktore tlumia emocje i pragnienia do ukochanej osoby ? wierze,ze milosc w seksie objawia sie sama.
 Z cala pewnoscia jednak kazda z tych kobiet zapragnelaby  bliskosci,namietnosci,rozkoszy,gdyby miala ukazany  choc najmiejszy promyczek slonca  radosci w spelnieniu.

Nie widząc, chcemy tylko widoku, ujrzawszy, objąć zapragniemy ciało, ścisnąwszy słodką o podłużnym oku, chcemy, ażeby trwało ciał złączenie.
Anonim
 

czwartek, 23 maja 2013

Równowagi,równowagi i spokoju!

Koncze czytac ksiazke o namietnosci,milosci,tesknocie.

podnioslam glowe
pochylilam czolo
pod stopy upadlo mi piórko
zbyt delikatne by je zdeptac
zbyt ulegle by walczyc z wiatrem
podnosze je zatem i chowie w jednej dloni
prosze o natchnienie
o plomien by rozpalil ogien
czy zatem ponownie puscic je na wiatr
czy pielegnowac niczym zlota nitke w kanwie
czy bronic czy chronic pomimo wszystko
                 Josno.


 Dzis nie sile sie na szybkie wstanie,choc machinalnie o 5 rano zeszlam po schodach i wypuscilam psa na podworko. To wszystko,poza tym nie spie juz od 8,leze pod koldra do 12. W koncu zmuszona wyuczonym dzialaniem,ze przeciez trzeba zrobic dzieciom obiad,znow machinalnie wstaje. Jestem dzis spokojna,nie dopuszczam do siebie najmniejszych halasow i istniejacych problemow,przynajmniej sie staram. Mimo mojej spokojnosci,oczy zeszklily sie. Znow przed soba widze cala moja droge,obrazy pojawiaja sie i znikaja. Chce znow analizowac,choc juz nie potrafie. Wydaje mi sie,ze wszystko moglam tak poprostu sobie wmowic,ze cos o czym przestane myslec poprostu zwyczajnie przestanie istniec. Czy to takie proste? czy swiat na to pozwala? Zupelnie inaczej jest w druga strone. Jesli o czyms zaczne intensywnie myslec,powolam to do zycia. W kacikach ust czuje slony smak..czasem zwyczajnie nie ma juz sil na przywolywanie tego czego sie pragnie,nie czasem,wiecej niz czasem. Znow pieka mnie oczy,nie mam ochoty nikomu patrzec prosto w twarz,gdyz boje sie,ze odgadna stan mojej duszy. Ale ci co mnie znaja,nie musza patrzec mi w oczy,wystarczy,ze spojrza na moje dlonie ,gesty,ledwo widoczny usmiech. Wstaje wiec,myje zeby,zaczesuje wlosy do gory,w mysi ogon,ubieram luzne dresy i wlaczam na cala glosnosc muzyke. Chce odgonic mysli,lub moze pozostawic je w takim stanie jakim sa, refleksyjnym, uspokojonym, wyciszonym zludnie,bo gdybym mogla zaszyc sie pod koldra i plakac dwie godziny,z pewnoscia wyplakalabym caly potok mysli,ktore sa we mnie. Ale ja kocham swoja autentycznosc. I teraz jest mi to na reke,nie mam ochoty sie ich pozbywac. Chce tkwic w nich,i tyle. Usprawiedliwiam sie wiec brakiem czasu na placz i schodze na dól. Zagladam do lodowki z powodu zupelnego braku pomyslu na obiad. Wyciagam wiec z ulga zamrozone pierogi. Pozwoli dzis mi to na dluzsze cieszenie sie chwila. Blogoslawione sa mrozonki dla zabieganych ludzi.

Ktos dzwoni z pretensjami. A jednak ...otoczenie ze wszytkich sil stara sie mnie rozpraszac, przyciaganac swoja uwage,oderwac od tego w czym sie upajam,stara sie mnie wkurzyc, gdyz wie,ze nie znosze chamstwa i niesprawiedliwej oceny sytuacji. Nie wsciekam sie,zamiast tego..grrr...,po czym przybieram nieskazitelny wyraz twarzy,by nie dac po sobie niczego poznac,jak bardzo mnie to zabolalo,choc chcialam dobrze dla wszystkich. Wiem,ze ten pozorny spokoj w kazdej chwili moglby byc zburzony nawet jednym slowem,czyms co by mnie zabolalo,uderzylo w moja autentycznosc,pretensjonalna zaczepka. Wlasnie dlatego,dzis domownicy,pozostawiaja mnie w spokoju. Znaja mnie dobrze,wiedza,iz moglabym wybuchnac jak wulkan ,goraca lawa lub niekonczacym sie strumieniem wody szybkiego wodospadu.. Popijam kawe,mam jeszcze cale 5 minut. Zyje ostatnio w ciaglym biegu,w jakim nie zylam nigdy. Przyzwyczailam sie i ciagle mam nadzieje,ze jakos ogarne wszystkie zalegle sprawy... a teraz  juz ..klik...

sobota, 4 maja 2013

''Milosc jak powiedzial poeta,jest calym wytchnieniem kobiety.'' W. Voolf

Wieczor ,jakze on nieublagalny jest w swym przemijaniu i kolejny i kolejny..nic nas tak nie pociesza jak one wlasnie w swoim spokoju,odpoczynku,rownym ddechu,naturalnym istnieniu tu i teraz.

Do nich wlasnie tesknimy,do tych wieczorow,wspolnych.

Halasy rozwrzeszczonych dzieciakow przed domami, dudniaca pilka skrupulatnie odbijana o mury,dzwonki i dzwoneczki rowerow,i tych do drzwi, wrzucane gazety do wewnatrz wdzieraja sie,by macic spokoj reklamami..rozgardiasz,choc moze nie,zwyczajna ludzka codziennosc.
 I te krzyki i piski niekontrolowanej radosci. Wszystko dociera zza okien,nawet wiatr,ktory dzis dmucha we wzystkie strony. No tak,o tych wieczorach wlasnie,ktore wydluzyly sie ,bo dluzej jasno i wiele mozna jeszcze zrobic..i slonce na niebie, o nich wlasnie nie mozemy zapomniec. Przypadkowo trafilam dzis na cytat w necie: ''SLONCE DLA ZIEMI JEST TYM,CZYM MILOSC DLA DUSZY KOBIETY.'' Wiec niech tak bedzie,im dluzej jasno,tym dluzsze nasze chwile,im wiecej slonca,po takim wymrozeniu zimowym,tym jestesmy weselsi. Zatem udanych i cudownych wieczorow po wielogodzinnej pracy, wielu obowiazkach i rozwiazywanych problemach w ciagu dnia,gdzie pedzimy kazdy w swoja strone,choc juz coraz czesciej przystajemy,nie z pytaniem lecz z wnioskami,ktore ukazuje nam zycie,ze wlasciwie nie ma za czym pedzic ,nie ma za czym biec,najwazniejsze to lubic to co sie robi i nie zatracac sie w tej bieganinie.. Wytchnienie czerpmy zatem z cudownych prawie letnich juz wieczorow.

I znow ta milosc? co z nia? Oj jakze prosta odpowiedz dla nas,kobiet,czy faceci tego nie rozumieja? bez niej nie mialybysmy wytchnienia w te wieczory..

 
''Miłość, jak powiedział poeta, jest całym istnieniem kobiety.''

Wirginia Voolf

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Oczy widzą, uszy - słyszą, a serce - i tak wie swoje. Wladyslaw Grzeszczyk

Coz moge powiedziec..dni plyna nieublagalnie zabierajac ze soba tak cenne godziny, tak cenne sekundy oddechu.

Od dluzszego czasu zbraklo mi slow,nawet tych do skreslania w zeszytach,bez skrupulow natomiast milcze,milczy moj glos,usta otwieraja sie tylko apropo westchnien.. kochani,coz moge mowic,gdy spraw wiele,gdy klebia sie mysli,nawoluja tornado,ktore bezlitosnie zniszczy wszystko ,co stanie mu na drodze,byc moze lub zwyczajnie ominie to i owo wielkim lukiem..nie chce mowic,ze obawiam sie ryzykowac,choc tak to wyglada,bo jak tu sie przyznac,ze naprawde chce uniknac niepotrzebnych dyskusji i roztrzasan i obwiniania siebie nawzajem,wlasnie ze wzgledu na tak cenne dni.. i jeszcze to male,glupie serce,ktore takie wazne jest w zyciu,bez niego przeciez nie istnialabym,czy moge je zatem lekcewazyc? udawac,ze nie slysze co szepcze mi wciaz? Zamilcz serce! Jakze latwiej byloby ze wszystkim!jakze spokojniej plyneloby zycie..zamiast tego drzenie,wzruszenie,nakaz by postepowac zupelnie inaczej niz przyzwala rozum,wreszcie jakis laskot wlasnie w tym najwazniejszym naszym sercu,ze oto spelnilo sie to,do czego ono przez wiele dni tak tesknilo ..a my? jakze slabi pod jego wladaniem,jakze niepewni co do slusznosci decyzji,przynajmiej zawsze tak jest na poczatku. W koncu uzalezniamy sie od tych szeptow i zyjemy tylko po to,by drzenie i tesknota nie ustepowaly,by serce laskotalo,by spojrzenie lsnilo ,a nasze cialo skakalo z radosci..ech...jakze glupie jest serce i slaby czlowiek w jego obliczu..

''Zaiste! nic tak uczuć w sercach nie rozpala,
Jako kiedy się serce od serca oddala.
Czas jest to wiatr, on tylko małą świecę zdmuchnie,
Wielki pożar od wiatru tym mocniej wybuchnie'.
 A.Mickiewicz ''Pan Tadeusz''

środa, 24 kwietnia 2013

O mnie..rzecz jasna.

Kochany, w mej lubej milosci i w malostkowym serca znaczeniu,zbyt zuchwale unosi sie w locie,zbyt dumnie poprzestaje na czele usmiechu..,kim kolwiek pozostane : w tworzeniu:

1.mnie sie zachcialo..Czego ,czego sie zachcialo?
bzow pachnacych,bluszczow nieokielznanych,slow kojacych...tegoz mi sie zachcialo,by bzem pachnialo..i co? wciaz malo? och..malo! alez mi malo! a coz by ci jeszcze sie chcialo?
malw kwitnacych wokolo,sikorek skaczacych na galeziach topoli,i w ogrodku roz i setki woni...
tegoz by sie chcialo..w zamian za to slonca malo,zbyt malo...


2.To nie jest tak,skupiac sie mocno i mocno,i myslec..alez proste to pisanie. Prosciej jest wciaz sie wyglupiac..heh..coz z tego, bez ograniczen zyc- tym jest sztuka!
Wsluchac sie ,co serce do nas i w nas puka. W zamian za to rozum kaze rece i stuk-puk w czolo sie puka!  Och! alez ty dziewucho pozostajesz wciaz glupia!

3. Ja jestem w slowie ukryta,nie bardzo wiem w ktorym,
nie bardzo wiem w jakim..czy moze w radosci,czy w niewinnosci..
czy moze wciaz posotaje w jednym malenkim ''i''.

''i'' jest znaczace,zawsze cos po nim nastepuje i nigdy sie nie konczy..
 

środa, 10 kwietnia 2013

Kochana!
Poniewaz ciagle bawisz sie w smutasa,nakazuje Ci natychmiast ,by na twojej twarzy pojawil sie usmiech,natychmiast! Jestes jak delikatny,piekny ptak,dryfujacy na wietrze,promien  otula spojrzenie,slonce cie karmi a woda oczyszcza.Nic nie pozostaje na domowienie,nic do dopowiedzenia. Lza swa zmywaj kurz,osiadany w ciagu dnia,nic poza ,nic pod i nad..
Jesli czujesz nieziemskie pragnienie utozsamiania sie z lza,nie nakarmisz jej nigdy,chocbys Atlantyk lez wylala.. Co innego w promienistym obliczu pozostac,co innego w nim trwac.. W szczesliwosci byc pionierem! Tego Ci zycze!
Dla mojej kochanej przyjaciolki A.!

sobota, 6 kwietnia 2013

Nam daleko do siebie,choc blisko mamy swe dlonie,skostnialy na odwrot w oczekiwaniach. Lzy wysusza policzkowo-slony ocean,slowa przepelnia  dzban zalu,dawno juz powyzej miary. A my ,jak pogubione dzieci zycia,stoimy obok siebie,i jedno i drugie nie patrzy w oczy,to byloby nie w porzadku dla naszej milosci. Ona poczulaby sie urazona,zmienilaby sie w panne niewdziecznice ( z piorunami na wszystko wokolo). Wtem ,gdy jedno upomi drugie o to,owo i tamto,allo...allo..
Gdziez wtedy? gdzie chowasz ramiona? gdzie dotyk ust i dreszcz ucieszenia w cieple twych dloni? gdzie usmiech? gdzie radosc i blizniaczy szept: kocham cie.. Zamiast tego obrazeni na wlasne frustracje,obrazeni na latajacy kurz,na nieodswiezone relacje,na chwilowe spotkania,na role w zyciu grane. Gdziez ty?gdzie chowasz ramiona? gdzie trzymasz w ukryciu swa milosc?

ona poszla z ta niewidoma pania,ktora codzien wyprowadza swojego psa na spacer,poszla z ta staruszka,ktora z daleka krzyczy:dzien dobry,i z dziecmi grajacymi w pilke..
gdzie ona?
spi kolo mnie,i wita mnie po szkole i pyta sie,co slychac.. to ona.
A ty-gdzie ja schowalas? gdzie masz jej zar palacy?
w nocnym pragnieniu tej wlasnie mocy..
w codziennym natchnieniu..
w szkicowniku- choc teraz oczekujaca pustka..
w pamietniku wyschnietym i ubrudzonym od lez..
u przyjaciol,choc takowi znikneli..
w dzwiekach gitarowych strun..

niedziela, 24 marca 2013

''Wierszykowe sprawy zapraszaja dzieci do zabawy''.

W zwiazku z tym,ze ukazala sie moja pierwsza ksiazeczka dla dzieci,zapraszam do zapoznania sie z nia. Podaje stronki.

http://www.empik.com/wierszykowe-sprawy-snopek-storzynska-joanna,p1065838483,ksiazka-p

http://www.skapiec.pl/site/cat/1046/comp/721245


Wierszyki z ksiazeczki:

Motyli trzepot rzês
Zatrzepotal raz motyl rzêsami.

I cóz siê stalo? Nic, tak miêdzy nami.

Rozlozyly platki rózowe, zólte i pomarañczowe tulipany.

I herbaciane róze

uniosly wyzej glówki przy domowym murze.

Dab zaszumial galêziami... i wiecie co? Cii... to miêdzy nami,

wiewiórki pocalowaly siê nosami!

 

A kiedy ten motyl tak oczka to w lewo, to w prawo obracal,

to jakby caly park przy blokowisku oszalal.

Rozcwierkaly siê sikorki bogatki, rozpukaly dudki,

a ze stawu wszystkie chyba plotki wystawily glówki.

Lecz to nie koniec wcale,

powstalo przedstawienie niemale!

Zatrzepotal motyl rzêsami i...

Zajac przebiegl nieduzymi susami.

A borsuk objadal siê lesnymi jagodami,

a kiedy skubal i skubal, pojawily siê dwa bobry,

które budowaly tamê i nabawily siê wodnej febry.

Tak zatem teraz rozlozone na lace

susza siê w cieplym sloñcu,

a dalej skacze… wciaz jeden? Nie!

Wiêcej ich! Zajace!

Och, zajace, uwazajcie! W trawie idzie jez!

On was pokluje iglami, ten malutki zwierz!

Sarenka nadstawia uszy, gdy maly szmer,

och, alez ona plochliwa, znika wsrród krzewiastych drzew.

Taka strachliwa!

A motylek gdzie?

Siedzi na kwiatku, a kwiatek w doniczce,

doniczka na parapecie.

Och! Ale czy wy wiecie? Zatrzepotal raz motyl rzêsami...

I cóz siê stalo? Ano nic... tak miêdzy nami...




Sloñ, który chodzil boso
Wiem to, wiem, oj, na pewno.

Gdy na trawie pierwsza rosa,

sloñ uwielbial chodziæ boso,

na dodatek w kapeluszu,

tak by nie zaslaniac uszu.

Czasem w nocy gwiazdy liczyl,

kiedy dosc siê ich naliczyl,

trabil do ksiêzyca,

ze on sloñ jest, nie wilczyca.

Z tej okazji to natychmiast rzada:

niech jak mlody bóg wyglada...

laki pelnej kwiatów, szesc tuzinów siana,

woda w strumyku niech plynie od rana.

A kiedy jest noc,

zyrafa niech przyniesie w cêtki koc.

Wtedy dalej do gwiazd wzdycha,

bo z milosci usycha...

Do tej sloniowej Anieli,

co ja wszyscy widzieli,

jak makowym kwiatem ucho ozdobila,

tak to zalotników wabila.

Dalej jeszcze, bêdzie szczery,

chce szalasy mieæ okazale,

no cóz, przydalyby siê dwa rowery

trochê wiêksze, nie za male.

Koszyk bananów i daktyli,

tak by slonie w zgodzie zyli.

Na dodatek, niech im bêdzie,

wiem to nazbyt pewnie,

slonie lubia chodziæ boso,

tak to juz siê slonie nosza...

Na dodatek w kapeluszach

i w swych duzych sloniowych uszach.

Wiem to, oj, na pewno,

sloñ uwielbial chodzic boso,

nie chcil³ butów ani klapek,

twierdzil, zee siê nogi poca.
                                   Joanna Snopek-Storzynska
 

piątek, 22 marca 2013

,,Wiosna,wiosna...wiosna ach to ty...''

Przyszla wiosna choc wcale jej nie widac,bo wiatr szaleje,bo od czasu do czasu snieg sypnie jeszcze,bo w nocy na minusie i szyby rano oszronione,bo krokusy zmarzniete...ale wiosne sie czuje, choc my przemarznieci.Lecimy na dwor,gdy slonce choc na chwile sie pokazuje,lakniemy kazdego promienia,stesknieni za cieplem.

Grabimy trawe choc mrozno,czyscimy ogrodki,chcemy myc okna choc pogoda nie pozwala.
Juz nie biegam,juz nie placze slow,nie drza mi dlonie ze zdenerwowania,choc zdarzy sie,ze cos upuszcze na podloge i z hukiem sie rozbija.Nie klne jednak,nie wrzeszcze. Wole patrzec przed siebie.
Zdarza sie ,ze wypijam energika,z braku energii wlasnie. Dlaczego jestesmy tacy wypompowani? Bo za oknem znow pada deszcz,czasem snieg,bo za oknem wieje wiatr i slonce nie pokazuje sie.Dlatego wlasnie..wlasnie dlatego..
Kiedy wiec pojawilo sie pierwsze slonce kazda wolna chwile,a bylo ich malutko,spedzam na dworzu.Znow unosze twarz do gory,znow ogrzewam swoja energie. Krotko to trwalo,dzis na przemian,raz snieg ,raz deszcz i szaro naokolo.
Zapalam wiec swieczki w calym domu,gdzie tylko sie da,by plonely ogniem. Poswiata iskier odbija sie w lustrzanych szybach okien. Na podlogach cebulki hiacyntow,narcyz,,stoja tez ogrodowe azalie,ktore juz puszczaja paki,oczekuja w domowym zaciszu cieplejszych dni.
Zaluje,ze nie moge robic zdjec,aparat popsuty,nic z nim nie da sie zrobic. Narazie wiec ciesze oczy swoimi roslinkami,z nadzieja,ze wkrotce pochlonie mnie praca w ogrodku. A jest tam naprawde co robic!
Bylam dzis w biurze podrozy,zaopatrzylam sie w katalogi wycieczek do roznych krajow. Oczywiscie jak zaczarowana wpatruje sie caly wieczor w zdjecia cudownych slonecznych wysp,raf kolarowych ogrzanych sloncem...Dzis wlasnie  marze ,by tam  sie znalezc...

poniedziałek, 4 marca 2013

Powracam do niej..

Powracam do Maryi M,nie pyta o nic,bo ja milcze,szukalam,ona czekala,teraz to wiem..Powracam jakbym nigdy ani na chwile nie tracila jej z oczu..choc nie patrze,choc czasem zwyczajnie nie mysle,wiem ze poprostu jest.. Nie powiem,ze padam na zwyczajowy ''pysk'',choc padam. Wypalona jak swieca czepiam sie ostatnich iskierek radosci,na chwile. I czepiam sie jej,Maryi M..Niewatpliwie sama jeszcze niepewna dlaczego i po co...Po cos jednak nakazala mi spojrzec w swoja strone. To nie jest tak do konca jak myslisz.. Jasne,zapal wiec swiece,zapal swiece na stole i w sercu. Maryjo M. zrob to szybko!

niedziela, 17 lutego 2013

''Trzeba umiec isc sloneczna strona zycia.'''Maria Radziewiczowna.

''Czasami mysle,ze wspinam sie dlatego,aby przekonac sie,jak droga jest mi nasza szara codziennosc. Wracajac poznaje,jak smakuje kubek goracej herbaty po dniach pragnienia,sen po wielu nieprzespanych nocach, spotkanie z przyjaciolmi po dlugiej samotnosci,cisza po godzinach przezytych w przerazliwej wichurze.''Wanda Rutkiewicz



Godzina 7,zbliza sie wieczor..Robi sie szaro na zewnatrz..  Powraca ona  ,niechaciana, niewspominana, od nowa dotyka ust, glaszcze wlosy, caluje oczy, piesci dlon.
Wtedy one drza,drza rece,gdy zalewam kawe,gdy wychodze na spacer,slabnie krok,oddech swista,gdy zamykam oczy czekajac na sen. Tylko ona jest ze mna,choc nie przytula,choc dreczy samotnoscia i owiewa zimnem,sciska piesci w bolu,skronie zaciska i lzy wydusza,choc juz dawno sie wyczerpaly,dawno wyschly,znow splywaja jedna po drugiej.. moge powiedziec o niej zbyt wiele lub nic. Jest i jej nie ma. Pojawia sie niespodziewanie,znika,by znow powrocic. Zasmuca,przywoluje zal serca,rozpala cialo. To wlasnie ona,mozemy ja uwielbiac,nienawidziec,przyzwyczajac sie do niej,obcowac na codzien,wariowac przez nia. Choc wcale jej nie zapraszasz,przychodzi i siada naprzeciwko ciebie,podaje ci kanapke z nuttel?,zaparza gorzka herbate,podstawia bezowy tort pod nos,rozkazuje ubrac sukienke,ulozyc wlosy,owiac sie najpiekniejszym zapachem. Ona jest zawsze: Kobieca tesknota.

Wiem o tej tesknocie zbyt wiele,tak wiele,ze zaprzyjazniam sie z nia.Zyc z nia,to jak zyc z ograniczonym powietrzem,majac wrazenie,ze w kazdej chwili moze sie skonczyc i ukoic nasz bol istnienia, najgorsze,ze wybor pomiedzy nia a utrata jej,nie oznacza czegos co jest jedno lepsze od drugiego,pozbywajac sie jej utracamy namietnosc,pozostajac z nia ,ona nas zabija,co innego ,by nie tkwic w niej,tylko posunac sie dalej,zupelnie zwyczajnie zastepujac ja spelnieniem,spelnieniem tego,
do czego tyle dni sie tesknilo.Lecz po kazdym spelnieniu,ona pojawia sie znowu. Ale czasem kobiety nie chca juz poprostu tesknic. Oczekuja zwyczajnego spelnienia. Kolejnego i kolejnego ciagu spelnien kobiety.

poniedziałek, 4 lutego 2013

Tam dom twoj,gdzie serce twoje..

Dom.

Zawsze nam mowiono,ze dom jest tam,gdzie serce twoje..ale moje serce jest w wielu miejscach,tam gdzie stawialam pierwsze kroki,tam gdzie dorastalam,beztrosko tanczylam,gdzie uczylam sie,gdzie bylam z rodzina,gdzie zwiedzalam piekne miejsca,ogladalam wschody slonca,calymi nocami pochlonieta lektura...gdzie chodzilam na spacery,gdzie mam przyjaciol,gdzie spotykaly mnie pierwsze zakochania,pierwsze porywy serca..czy wszedzie tam jest dom? Dom,spokojna przystan,gdzie po nuzacym dniu leniwie zajadamy sie ciastkami,gdzie spogladamy na nasze wrzeszczace pociechy,gdzie spokojnie zamykamy oczy gotowi na przyjecie snu i oczekujemy kolejnego pieknego poranka. Dom,gdzie dzwoni budzik a gazety reklmowe czekaja juz pod drzwiami.

Dom,gdzie pachnie sernikiem i wanna kusi kapiela..

Mamy swoj dom. Wiec jest teraz rozgardiasz..Bez internetu,a to juz wogole katastrofffaaa..! Lece wiec do tureckiego sklepu,gdzie mozna kupic  praktycznie wszystko procz spozywczych rzeczy,telefony,lancuszki,zeszyty,lakiery,karty,proszki..Przy oknie stoja dwa stare komputery. Monitora nie mozna obrocic ani w prawo ani w lewo,pewnie dlatego by wlasciciel widzial na jakie strony sie wchodzi. Pol godziny internet-mowie mu,po czym mlody turecki mezczyzna wstaje i idzie zresetowac komputer. Place 1 euro,50 centow za 15 minut,dopiero wtedy zalacza mi sie strona. Pisze wiec w pospiechu.Sprawdzam tez poczte w pospiechu,lustrujac najwazniejsze wiadomosci.

Ale o czym to ja chcialam... No tak..w domu rozgardiasz..ciuchy we workach,szafy nie poskladane,bialo od szlifowania scian..masakra,a my w tym wszystkim pedzacy do pracy,do szkoly,do domu...

Nerwy juz puszczaja,zbyt zmeczeni tym remontem,
zakupami,jezdzeniem po to i owo,zagryzamy usta.. tesknimy za leniuchowaniem...za pieknem otoczenia,ba wlasnie po to ten remont! Zreszta pomalutku pierwsze kroczki jz widac.. ojjj...

byle do wiosny w naszym ukochanym domuuu!!

niedziela, 6 stycznia 2013

[...] miłość trzeba budować, odkryć ją to za mało. P.Coehlo

styczen 2013,Nowy Rok,magiczny Sylwester,wlasciwie inny,niepowtarzalny,spontaniczny,ciekawy,wesoly.

Juz styczen,powinnam byc pelna sil witalnych,mocy na wszystkie dzialania,tak jak sobie obiecalam. Nic z tego..Jak z tego balona ,dmuchanego wlasnie w sylwestrowa noc,ktory teraz lezy pod stolem i z dnia na dzien ubywa z niego powietrze,tak wlasnie ze mnie ulatuja sily..Spie dzis caly dzien,budze sie tylko,gdy w brzuchu czuje glod,nawet jedzenie dociera do mnie bez mojego wysilku,wstaje na chwile,by wystawic nos za okno i zachlysnac sie swiezym powietrzem,po czym wracam spowrotem do lozka. Znow zamykam oczy.Nikt dzis nie marudzi,nikt nie krzyczy,pies nie piszczy. Chyba daja mi odpoczac. A ja czuje sie zle,bardzo zle. Chce zamknac oczy i spac, nie mam ochoty uczestniczyc w niczym. Bol w klatce nasila sie,staje sie mocniejszy i mocniejszy,oczy mam przekrwione,ale nie to jest najgorsze. Najgorsze wlasnie,ze wewnatrz jestem rozdarta na miliony strzepkow. Placz,placz,nakazuje serce,lka wiec cichutko,lka wiec i nie przestaje ani na chile. Teskni za sloncem,teskni za radoscia, teskni za blyskiem w oczach,teskni za cieplem ust..ojjjooojjj...
Coz wiec poczac z takim nastawieniem na samym poczatku stycznia,z brakiem sil na cokolwiek, chocby wykonanie starannego makijazu. Gdzie podzial sie promienny usmiech,gdzie wiara i przekonanie,ze wszystko jest tak jak powinno ,ze moje wybory sa sluszne?
 

''Jesteś tym, czym wierzysz, że jesteś.''P.Coehlo

Tak wiem..