poniedziałek, 3 marca 2014

6 dni... 1: w glab siebie...

Sa wakacje Carnaval,a wiec ludzie szaleja poprzebierani w rozne istoty. Odstawilam wiec nauke jezyka,bo tymczasowo lekcje odwolane. Choc powinnam cwiczyc,przyjelam ten fakt z zadowoleniem i latwo stal sie moja wymowka. Ale nie tylko dlatego. Dzis jest pierwszy dzien,jeden z 6 dni,w ktorych badz co badz jestem sama. Przynajmniej tak mi sie wydaje,choc telefon wciaz brzeczy,pies domaga sie spaceru i jedzenia,rybki oczekuja pory karmienia,a praca mojego codziennego wstawiennictwa na 8 godzin.

Nie wiem kiedy ten czas minal,a ja pochylona nad sterta zeszytow,gazet,rysunkow i papierow ..spojrzalam na zegarek..dochodzi 23..trzeba wstac o 4:30.. Nie da sie rozprawic z przeszloscia w ciagu paru godzin.
Dzisiaj mialam to zrobic,zamiast tego szorowalam dywan,mylam podlogi,smazylam jajecznice. Potem wdychalam wszystkie zapachy domu,jak dawniej,dom pelen zapachow,swiatla i czystosci..na strychu stare pamietniki i rysunki..
-Wygladasz dzis inaczej,tak fajnie..-uslyszalam od kolezanki.
-inaczej?
-no taka gotowa do boju-zasmiala sie
Tak ,jestem gotowa,moze nie na to by w ciagu paru godzin rozprawic sie z cala przeszloscia i malutkimi cieniami,ktore gdzies tam sie chowia,ale jestem gotowa na przyjecie madrosci i sily,ktora wskaze mi droge do mojego serca i rozswietli cala jego moc.