wtorek, 11 października 2011

Wtopić się w społeczeństwo.

Przybyli z różnych zakątków świata z odmiennymi zupełnie poglądami,rozpatrywaniami,spojrzeniami. Nawet i wartości co niektórych różnorakie.
Wystarczy jednak,że jakoś się porozumiewamy,uśmiechamy,dogadujemy. Ktoś powie po angielsku z tłumaczeniem na włoski Fernanda,słoweński Barysa bodajże na to ,Angelik i Liw kubański,bo odmienny zupełnie język i    armeński Sherif. Jest jeszcze amerykanin rodem z Chicago,a angielszczyzna jego zupełnie odbiega od naszej. Po chińsku raczej młoda Chinka ,o imieniu You You, się nie odzywa,bo obeznana w angielskim,ciemnoskóre dziewczęta przybyłe z Kongo i śniade chłopaki wielce zaawansowane w nauce z Iranu. Ukrainka łamanym polskim i czeszka oczywiście,Omen i Angelik z Zumalii. No i jasne my, odbiegani od wszystkich,bo jakże licznie w 6-osobowym składzie, choć skład to znacznie powiedziane.Jak na razie twardo każdy nie odbiega od swoich dumnych uprzedzeń i jakoby na razie zupełnie udaje,iż jest na wyłączność, nie faworyzuje z rodakami. Nikomu to jednak nie przeszkadza, nie chcą się przyznawać,że są Polakami ,to nie. Grunt,że dobrze się bawimy, sklecając i rozprawiając nad mnogością zdań,zadań i dyskusji, słowo po słowie z zaistniałych języków na owy narodowościowy holenderski,z którym różne cyrki wychodzą. Nauczyciel,wolontariusz ,około 60- tka,strasznie zabawny,próbuje czego się da ,by dokładnie przełożyć swój ojczymy język na nasze.. lub z naszych na ową komunikatywność holenderską.
Tak oto porozumiewamy się,jak nie słowami,to obrazkami  a jeśli trzeba to i na migi. Ważne,iż coś tam powoli '' bechraibujemy''.Ha,ha..  Pozdrawiam kursantów wszelakich narodowości.