... a przecież ja sobie wymarzyłam życie w Holandii..
Kochani wierzcie mi lub nie,ale czasem naprawdę trzeba dobrze przemyśleć o co się w życiu prosi, bo jeśli czegoś bardzo się pragnie,następuje to z prędkością światła!!! Jestem tu z mężusiem,Niunią oraz kochanym Matusiem mniejwięcej 8 miesięcy.
Pracuję dorywczo,ale to moje postanowienie: plan awaryjny B,( bo nad planem A myślę trochę więcej i ufam,iż w końcu się u nas objawi!!!!), po tygodniowym urlopie,a jedziermy już 26 marca, biorę się ostro za znalezienie porządnej pracy! Bo przecież w życiu trzeba coś robić, tylo co? w obcym kraju,władając trochę angielskim(dziękuję że chociaż to),bo holenderski będzie doobrze jak opanujemy za dwa lata! Dzieci no cóż,7 godzin dziennie w szkole,po 8 miesiącach gadają już zdaniami!!! Niestety śmiechu jest co nie miara, gdy rodzice nie rozumią ni w ząb, a one tak sobie żarty robią ze staruszków... A teraz no cóż... buzia się śmieje na wspomnienie mojej wyobrazni:zamknięte oczy mocno skupiając się ależ bym chciała tam być,uczyć się ,poznawać nowe kultury.. Tak wybrałam dość odmienny kraj od naszej polskości... kraj serów,tulipanów, wiatraków,wzajemnej tolerancji ,gdzie dostępne są aborcje, autanazja,małżeństwa przeciwnej płci, nie wspominając o narkotykach ...
Dość odmienna rzeczywistość ,od naszej ,czy jescze naszej Polski? Przecież ziemia wszędzie taka sama, chociaż czasem się tęskni za tradycjami, emocjami polskimi,ha ha narzekaniem mentalnym..
No i polskim jedzeniem przede wszystkim... zaczynam się przyzwyczajać,jednak tutaj nawet mąka inaczej smakuje, przynajmniej to moje odczucie...
Jeśli ktokolwiek chciałby poznać moje odczucia życia w emigracji,czy może obserwacji i przemyśleń,piszcie śmiało, a chętnie odpiszę..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz