Jakos po polnocy,jakos przed pierwsza juz,w nocy.. ziewam bezustannie,oczy zmeczone wypatrywaniem ledwo co odrozniaja ksztalty dalej niz jakies metr od siebie..i znow ziewam..nie moge spac nic a nic,ani troche..a rano do pracy..
Odbylismy dzis 4 godzinny maraton walking,na dotlenienie,na pozwiedzanie okolic, na zachwyt nad kwitnacymi kwiatami (jeszcze),latajacymi mewami,plynaca rzeczka i stojaca biernie woda w przepieknych parkowych stawach.. znow ziewam
poza tym..
''no offense
my ze soba czerpiemy przyjaznie
otuleni mga namietnosci
otuleni dotykiem ust
zapomnianym/zapominamy
na wszelkie namietnosci skladamy swe dlonie
swe czola chylimy
w gescie zapomnienia
w niestrudzonym dazeniu do swiata
gdyby dni byly rozkosza
i rozkosza zycie by pozostalo
gdyby nic nam nie brakowalo
nie wiedzielibysmy czym jest malo
a teraz po wszelakich wnioskach
teraz siebie szukamy
ja pozostaje soba w milczeniu
w tworzeniu radosci na tyle
na ile zdolam uniesc czolo
zapomniec nie zdolam lirycznych strun
i w nich nie moge pozostac obojetna
za zbyt szalony skwar ktory spieka usta
za lyk powietrza w plucach
ani przez moment no offense '' Josno.
''w pamieci
herbaciane liscie popoludniowym zarem slonca
na zwyczajnym podmurze ususzone...
zawiniete nici nietrwale juz w dniach ognistych
plomieniami pokruszone..
i pergaminy zbrazowiale niczym nieopisane
pozostaly nie poznane..
dmuchnal zapomniany wiatr tam gdzie zaczynamy
tam gdzie sie trudzimy
rozplynely sie liscie nici i niezapisane pergaminy..'' Josno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz