piątek, 10 kwietnia 2015

''Rozwód-trzaśnięcie drzwiami.'' (Chwil kilka o rozwodzie :)



Rozwód jest ciężką sprawą,przytłaczającą,nie ma mowy o wyjściu z tego bez szwanku,
nawet jeśli odbywa się wszystko polubownie to i tak nie ma znaczenia.Ból i tak istnieje.
Ból się pojawia,bo umiera nadzieja. Mówią,że nadzieja umiera ostatnia.
Jeśli ona umiera,pojawia się myśl,że nie ma odwrotu,choćbyśy bardzo chcieli,nigdy już nie zawrócimy.Bo jeślinie ma nadziei,że może się cokolwiek polepszyć pojawia się ból,który zalewa nasze serca,dzień po dniu,drąży ten ból i wrasta się na stałe.


Jest wtedy takie poczucie,że nigdy nie pozbędziemy się tej rany,do końca naszych dni.Można leczyć serce,uśmierzać ból radością,mówią,że z czasem wszytko mija.Nie mija,przynajmniej trudno to zauważyć,dopóki na nowo nie staniemy na nogach.
Rozwód wlecze się w nieskończoność,choćby minęły dwa miesiące,wydaje się,że minął rok.Chcemy jak najszybciej mieć  to za sobą,choćby po to,by więcej tym nie myśleć i skupić się na czymś innym.Staramy się.Wyobrażamy sobie,że w  naszych żyłach płynie szybciej krew,przepływa przez serce i wtedy oczyszczona przepływa przez ciało. I oddech.Możemy nauczyć się procesu oddychania,
bardzo pomaga w sytuacjach naprawdę stresowych. Przez myśl przechodzi,że..''i w cierpieniu należy odnależć sens i radość..''Trudno sobie to wyobrazić,ale przy kolejnym kroku,gdy ustalamy pisemne granice,odczuwamy pierwszy oddech ulgi.Oboje.Bo przecież coś można zrobić wsólnie,choćby przy pomocy kogoś innego. Wydaje się,że to jest droga,by dojść do porozumienia.




Niestety.To tylko wierzchołek góry lodowej.Trzeba teraz bardzo uważa,by nie przekroczyć granic swojej własnej przyzwoitości,by nie dać wyprowadzić się z równowagi i samemu nie działać w ten sposób.Granica jest bardzo,bardzo bliziutko. Dlatego następnym uczuciem,które w nas narasta,to uczucie,by jak najszybciej to się skończyło.To dryfowanie,bez celu,
po oceanie narzekań i obwiniania siebie nawzajem.Gdy nadchodzi data rozwodu,wraz z nią nadchodzi głęboki sen.Na krótko,ale jest.Upragniony,kochany,głęboki sen.Sen w tym momencie jest ukojeniem,błogosławieństwem dla naszych ciał i myśli.
Można wtedy spać dzień i noc,zapadać w sen o każdej porze dnia. Pózniej to się normuje,w zależności od organizmu,pomalutku wraca apetyt lub nie..  Proces rozwodowy to ciężki temat,który odciska stałe ślady w sercu.Bo już nigdy,nic nie będzie takie same,jak na początku,wtedy,gdy beztrosko się zakochujemy.My już nie będziemy tacy sami,bogatsi w smutne doświadczenia,
i ubożsi w radość,którą nam to doświadczenie zabrało

.Najgorzej jeśli pomiędzy dwojgiem nawet cisza jest męcząca.


środa, 8 kwietnia 2015

By­wa, że na py­tanie ro­zumu tyl­ko ser­ce zna odpowiedź.



Dzisiaj mgła i strasznie wilgotno.
Pędziłam rano z moim synkiem rowerem do szkoły.Od ostatniego razu,gdy wkręcił nogę w koło muszę mu przypominać,by uważał. Światło nam nie działa przy  rowerze,to też trzeba załatwić,byc może kupić dodatkową lampkę,bo przecież taka pogoda jak dziś to tu na porządku dziennym.Ale za to wieczorem jest cudownie. Godzina 8 wieczorem,a tu
jeszcze leniwie zagląda słońce.Cudnie..Można się rozmarzyć,gdyby tak już zawsze było,taki długi dzień,sprawiający wrażenie,że jeszcze mozna coś zrobić,posiedzieć,poczytać.O tak..Właśnie o tej porze roku czytałam zawsze z wielkim rozgorączkowaniem na policzkach,kolacja,kąpiel i książka,która zabierała mnie w cudowną krainę Ludzi Lodu,gdzie kolejni potomkowie pokracznego Tangela Złego zmierzali się ze swoim losem i prawdziwym przeznaczeniem. Dziś na mojej półce istnieje niestety niewielka część tomów tej seri,kupiona dwa lata temu okazyjnie na wyprzedaży książek internetowych.
Potem ''Wilkary''opowieść o próbie nawiązania kontaktu ze swoim prawdziwym Aniołem i rytuały,które maja przybliżyć do tego momentu. ''Botanika Duszy'',bogato wyposażona książka w opisy botaniczne i przyrodnicze oraz losy dziedziczki,której matka to rodowita holenderka ,próba badania świata poprzez rozum,wielotetnią obserwację gatunków i teoria zmienności,że
z czasem wszystko ulega przeistoczeniu,dostosowaniu sie do środowiska i otocznia,a najważniejsze 
jest to ,co widoczne okiem,która ociera się z teorią boskości,niezbadanym światem nie popartym żadnymi dowodami,a głębokimi uczuciami,pasją i wiarą,że istnieje coś innego w tym świecie,co niewidoczne dla człowieka,choćby boskie Anioły..
Na tej książce ostatnio się skupiałam. Mogę przyznać,że ukazała mi jak bardzo ludzie mogą być podzieleni i odmienni,
Jedni skupieni na tu i teraz,skrupulatnie powtarzający rytynę życia i notując każy nowo zaobserwowany aspekt,
Drudzy w gorączce poszukujący swej boskości,często podejmują misję życiową dla tzw.wyższych celów,służąc dla dobra innych,a dzięki czemu mają doznać boskości.Wierzą,że na ziemi prowadzi ich boska ręka.


Z pewnością te światy istnieją,obydwa,być może jeszcze inne,które wkrótce zostaną odkryte,
Jednak rozum i uczucia idą ze sobą w parze. Nie należy odrzucać ani jednego,ani drugiego,gdyż wtedy idziemy na stracenie.Można skupić się bardziej na jednym,ale jednoczesnie nie można nam zapomnieć,że istnieje drugie. Tylko w ten sposób możemy odzyskać równowagę w życiu i spokój.
Dbając o rozum i pielęgnując nasze serca.


''Kocham rozumem i sercem. Podwójnie.'' 




poniedziałek, 6 kwietnia 2015

''Miłość to dwa ser­ca połączo­ne skrzydłami wspólnych marzeń w wędrówce przez życie ku wieczności.''

Za długo zwlekałam..choć być może ten czas był potrzebny na otarcie łez,na zaistnienie nowych świeższych sił i myśli.
Prosiłam mego anioła o wsparcie,nawet o to,by zabrał swoich pomocników..razem razniej przecież,byc może jeden coś drugiemu podpowie czego ja mogłabym niezrozumiec,tych znaków,które podsyłane nam sa pod nogi..  My jednak nie patrzymy pod nogi,
unosimy wysoko głowy. Ja unoszę,ale nie na wysokośc ludzkich oczu,umoszę wyżej ku niebu,wypatruje mego Anioła.
Przesłałabym mu pocałunek..lekki wiosenny,w znaczeniu ludzkim..ufam.

 ,,..słyszę i widze Boga w rzeczach.w twarzach mężczyzn i kobiet..znajduję listy na ulicach pisane przez Boga.. i wiem,że jestem ważniejszy niż wszystko inne..''

Odkąd zaczęłam nosić kwarc różowy ujawniają się rzeczy,które ukazują moją wrażliwość,jeszcze bardziej niż jestem..ale tak bardziej obiektywnie,poprostu wypływają jedna po drugiej jakby się ujawniały skrywane głęboko w zakamarkach mego
serca przez wiele lat..Czy przynoszą ból? Może raczej zrozumienie,tak jakbym nagle była gotowa,by je zrozumieć, by nie oceniać,by pozwolić im zaistnieć i zaakceptować takimi jakimi są..by wraz ze zrozumieniem ,że odcisnęły one ślady we mnie i pozostaną już na zawsze,pozwolić im raz jeszcze ujrzeć światło dzienne,a potem pozolić im zwyczajnie odpłynąć..
Wtedy przyszło lekkie ukojenie,zroszenie,zmieszanie łez ze strugami drobniutkiego deszczu. Żałujemy wtedy,że ten deszcz nie leje strugami,mógłby nas zmoczyć,zmyć te ślady i znieczulić cały smutek...a jednak jesteśmy gotowi,by przyjąć,pozwolić i zaakceptować. I iść dalej.
Bo nasze życie jest wędrówką.



''On-beztroski,radosny,wszędzie dostrzega ciepło i jasność porannego Słońca..
 Ona- ciagle zatroskana,zagubiona,opuszczona,nie widzi blasku Księżyca o zmierzchu..
 Oni- nierozłączni razem patrzący na rzeczywistość,dopełniający się nieustannie..
(Uśmiech i Łza- niewidoczni towarzysze wędrówki po zakolach nieznanego losu..)