Juz styczen,powinnam byc pelna sil witalnych,mocy na wszystkie dzialania,tak jak sobie obiecalam. Nic z tego..Jak z tego balona ,dmuchanego wlasnie w sylwestrowa noc,ktory teraz lezy pod stolem i z dnia na dzien ubywa z niego powietrze,tak wlasnie ze mnie ulatuja sily..Spie dzis caly dzien,budze sie tylko,gdy w brzuchu czuje glod,nawet jedzenie dociera do mnie bez mojego wysilku,wstaje na chwile,by wystawic nos za okno i zachlysnac sie swiezym powietrzem,po czym wracam spowrotem do lozka. Znow zamykam oczy.Nikt dzis nie marudzi,nikt nie krzyczy,pies nie piszczy. Chyba daja mi odpoczac. A ja czuje sie zle,bardzo zle. Chce zamknac oczy i spac, nie mam ochoty uczestniczyc w niczym. Bol w klatce nasila sie,staje sie mocniejszy i mocniejszy,oczy mam przekrwione,ale nie to jest najgorsze. Najgorsze wlasnie,ze wewnatrz jestem rozdarta na miliony strzepkow. Placz,placz,nakazuje serce,lka wiec cichutko,lka wiec i nie przestaje ani na chile. Teskni za sloncem,teskni za radoscia, teskni za blyskiem w oczach,teskni za cieplem ust..ojjjooojjj...
Coz wiec poczac z takim nastawieniem na samym poczatku stycznia,z brakiem sil na cokolwiek, chocby wykonanie starannego makijazu. Gdzie podzial sie promienny usmiech,gdzie wiara i przekonanie,ze wszystko jest tak jak powinno ,ze moje wybory sa sluszne?
''Jesteś tym, czym wierzysz, że jesteś.''P.Coehlo
Tak wiem..